środa, 31 grudnia 2014

SYLWESTER

DNI DO PORODU: 22

Nie miałam kiedy napisać życzeń świątecznych, ale postaram się to nadrobić dziś.

Życzę wszystkim abyście w tym nowym 2015 roku nie zaznali żadnych trosk,
 aby był on szczęśliwy, pełen miłości i ciepła.
 Dużo siły, wytrwałości w dążeniu do celów, sukcesów w pracy, 
spełnienia marzeń i wszystkiego wszystkiego co najlepsze!


U nas wszystko dobrze. Święta udane w 50 %. Po świętach trochę lepiej. Wigilię przetrwałam, raz też tam nocowaliśmy. "Teściowa" uparła się na kolejny wózek. Jak płaci to niech jej będzie. Jest ładny. Różowo szary więc typowo dziewczęcy. Torba dla maluszka spakowana. Nie wiem jeszcze co z moją, pakować czy jeszcze nie, gdyż moja gin  chce mnie wysłać do szpitala na kontrole kolejny już raz. Nie wiem czy się na to godzić. Czuję że wszystko jest dobrze. Dzidzia cały czas wierzga i kopie, do tego z pewnością rośnie prawidłowo bo cały czas jem jem jem i jem, kręgosłup wysiada, brzuszek już tak duży że gdy zjem trochę więcej nie jestem w stanie zapiąć się w płaszczyk, w który jeszcze 2tyg. temu wciskałam się bez problemu. Nie mam nawet w czym wyjść z domu. Czuję już skurcze. Nieregularne, nie codziennie, ale zdarzają się coraz częściej. Łóżeczko już skręcone. Jeszcze tylko małe przemeblowanie i będziemy w pełni gotowi na naszą kruszynkę.

wtorek, 23 grudnia 2014

PRZEDŚWIĄTECZNIE

DNI DO PORODU : 30
WAGA: 52,9 kg

Co u nas?
Dzisiejsza wizyta u gin. udana. Dzidzia rośnie. Oczywiście pani doktor nie potrafi sprecyzować jak bardzo urosła, no ale rozwija się i to jest najważniejsze. W ostateczności wyszło że malutka może ważyć 2,3-2,1 kg. ale nie chce mi się w to wierzyć że od 1 grudnia. czyli przez dokładnie 23 dni moja kruszynka przybrała tylko jakieś 10, 15 dkg. Osobiście uważam że spokojnie może ważyć nawet 2,5 kg, patrząc na mój brzuch, na moją wagę która teraz drastycznie wzrasta i na sam fakt tego że wszystkie codzienne obowiązki są dla mnie wyzwaniami.
Posprzątaliśmy wczoraj z Adamem cały pokój na błysk, choinka i wszystkie ozdoby już na swoim miejscu od soboty. Dziś pozostaje mi tylko pomóc przy świątecznych potrawach i zająć się trochę sobą.
Rodzice Adama chcą żebyśmy przez święta nocowali u nich. Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Teraz kiedy w swoim ukochanym łóżku ciężko mi się odnaleźć spanie na "obcych" kanapach wydaje mi się być najgorszym rozwiązaniem. Zobaczymy jeszcze jak to wszystko wyjdzie. Dzieli nas niecałe 10 km. więc to żadna odległość, 5 min i jestem z powrotem w domku :)

Wczoraj dostałam dwie przesyłki. Już dosyć dawno zamówiłam sobie darmowe próbki perfum i olejku do twarzy. Szczerze zwątpiłam czy wgl. przyjdą bo minęło już kilka dni a poza tym nie dostałam żadnego zwrotnego maila, ale w końcu się doczekałam i są!
Próbka perfum YODEYMA i olejek do twarzy LOREAL paris. Taki mały prezencik świąteczny.
Perfum z tej firmy kompletnie nie znam, nie spotkałam się z nimi jeszcze i miałam spory problem w wyborze zapachu. Czystym strzałem zdecydowałam się na zapach Sensacion i bardzo przypadł mi do gustu. Na załączonym wykazie perfum jest to mieszanka kwiatowo owocowa. Zapach bardzo przyjemny, nie za słodki, nie za ciężki. Idealnie dobrany.Długo się utrzymuje.
Co do olejku do twarzy, jest on przeznaczony do cery suchej i chyba testować go będzie  moja mama, gdyż moja skóra wydaje mi się być normalna. Ma lekko ziołowy zapach i można go stosować na różne sposoby. Na dzień, na noc, pod podkład, mieszając z podkładem. Próbka ma 30 ml. Sam kosmetyk dostępny chyba w każdej drogerii i sklepie z kosmetykami :)



piątek, 19 grudnia 2014

DEZORGANIZACJA

DNI DO PORODU : 34

Kompletnie nie potrafię wziąć się w garść i po dokańczać to co już rozpocznę. Tu coś zacznę grzebać, zaraz zajmę się czymś innym, niby chcę coś zrobić, ale nie jestem w sanie skupić się na jednej rzeczy. To samo jest z blogowaniem. Czytałam że kobiety w ciąży są dosyć roztargnione i niezorganizowane, ale żeby aż tak ?

Pogoda niewiarygodna. Już o 10 rano na termometrze było +14. Chyba cudem byłoby gdyby na święta spadła chodź odrobina śniegu.

Jakie dolegliwości towarzyszą mi podczas 35 tyg?
  •  Chodzę siku co mniej więcej 2 godz. w nocy wstaję min. 2/3 razy.
  • Nie potrafię się na niczym skupić.
  • Nie mam ochoty na robienie czegokolwiek, ogarnął mnie leń totalny.
  • Odczuwam ból kręgosłupa i nóg
  • Ciężko jest mi znaleźć odpowiednią pozycję do spania.
  • Brzuszek ciąży coraz bardziej.
Mam teraz jedynie ochotę na krążki cebulowe i kąpiel, ale oczywiście tego pierwszego nie chce mi się robić więc na kolację kolejna porcja makaronowej zapiekanki. Relaksacyjną kąpiel w aromacie pomarańczy czas już zacząć, więc życzę wszystkim udanego wieczoru ;)


środa, 17 grudnia 2014

PLANOWANIE i PUCHOL

DNI DO PORODU: 37<3

Za tydzień już wigilia. Czas pędzi nieubłaganie, ale teraz się z tego cieszę, bo w końcu już niebawem będę miała przy sobie swojego maluszka
Co do świąt... nadal nie czuję że to już tak blisko. Nie ma śniegu, nie ma magii. W sobotę mam zamiar ubrać choinkę. Może wtedy trochę się wczuję w ten cały klimat.  W poniedziałek generalne porządkowanie wszystkiego i przemeblowanie. Już umówiłam się z Adamem że od rana bierzemy się za robotę, że koniecznie ma być i pomagać mi w niektórych czynnościach. Co do sprzątania to nie trzeba się go długo prosić, chociaż o tyle dobrze ;) Wolałabym wszystko zrobić po swojemu, ale niestety brzuszek już nie pozwala mi na wyginanie, schylanie, kucanie i noszenie ciężkich przedmiotów więc jego obecność będzie  niezbędna.

Staram się na razie traktować go jeszcze z dystansem i wyrozumiałością. Wierzę że robi to wszystko dla nas, ale czasami przesadza z tym kombinowaniem. Myślę że do narodzin malutkiej wszystko się ułoży. :)


Mówiłam już że mój malutki kociaczek zginął pod kołami samochodu? Stało się to już jakiś miesiąc temu. Tak tak wiem... kobiety w ciąży nie powinny mieć styczności z kotami, ale ja nie potrafię się powstrzymać. Koty są dla mnie jak dzieci. Zawsze potrafiłam sprawić że traktowały mnie lepiej niż wszystkich. Tylko na moich rączkach potrafiły wysiedzieć i zawsze tuliły się tylko do mnie.  Niestety mieszkam tak blisko głównej drogi, że czasami nie jest im dane nawet dorosnąć. Rok temu nawet mój mały wredny piesek, który zniszczył mi wiele cennych rzeczy zginął na ulicy.  Na szczęście mam po nich pamiątki. Po każdym ze swoich zwierząt zawsze pozostają mi zdjęcia. Uwielbiam robić zdjęcia, szczególnie zwierzętom. Nie zawsze są super ostre, nie zawsze wykadrowane, w większości dziwnie ucięte, gdyż nigdy nie patrzę w aparat tylko cykam kiedy się da, ale są moją małą pamiątką po tych maluchach które potrafiły dać więcej miłości niż niejeden człowiek.
Oto Puszek, nazywany zazwyczaj Pucholem, którego nawet Adam bardzo polubił (mimo iż nienawidzi kotów, sam wołał Puchola lub kazał go sobie przynosić) zasypiał zawsze przytulony do mojej buzi lub brzuszka, albo całkowicie się na nim kładł. Jego ulubioną zabawą było podgryzanie sobie nawzajem szyi z Papitą ( moją suczką) lub atak na kocura z lustra, którym był oczywiście on sam. Śmiesznie było patrzeć jak wskakuje na pufę i skacze na lustro atakując swe własne odbicie. Każdemu było przykro gdy zginął. Nie zdążył nawet dorosnąć.







piątek, 12 grudnia 2014

34 TYGODNIE

DNI DO PORODU: 41
WAGA: 51,5

Dziś mijają pełne 34 tygodnie mojej kruszynki w brzuszku :) Wczoraj u mojej gin. prawie ją wyśmiałam. Powiedziała coś w stylu " Nooo to wszystkie obliczenia wychodzą dokładnie tak jak moje" Ale oczywiście to nie były jej obliczenia tylko dane spisane z poprzedniego USG w szpitalu. Kiedy już doglądała mojego maleństwa chciała mu zmierzyć głowkę i co się stało? Wychodziło jej znów o wiele mniej niż powinno, ale chyba myślała że jestem głupia i tego nie widzę i powiedziała że zmierzy dzidka dopiero przy nast wizycie. Wiem jednak że wszystko jest w porządku i nie mam czym się obawiać. Dzidzia bardzo wierzga, nie daje o sobie zapomnieć, brzuszek nie mieści się w żadne ubrania, nawet te większe u dołu i tak wszystko odstaje lub ściąga się ku górze. Co do spodni to już całkowicie mogę zapomnieć. Chodzę jedynie w legginsach.
Nie za bardzo mam ochotę jechać do "teściów" na wigilię, będzie to już 36 tydzień i wizja mnie siedzącej przy stole z tak ogromnym i uciskającym brzuchem trochę przeraża. Próbowanie tych wszystkich potraw też będzie dużym wyzwaniem.W domu czułabym się swobodniej, w każdej chwili mogłabym się położyć i trochę wyciągnąć, bo gdy długo siedzę odczuwam duży dyskomfort, tam raczej nie będę miała takiej możliwości. A  No ale skoro już się zadeklarowaliśmy i wgl. dostaliśmy takie zaproszenie to głupio byłoby się teraz odwołać.
Powoli czas chyba zacząć przygotowywać torbę do szpitala. Nadal nie wiem co do końca jest potrzebne ale jeszcze będę o to dokładnie pytać. Chcę już do świąt mieć to wszystko gotowe, by później mieć spokój i móc już tylko czekać.
Zrobiłam też listę co zrobić i kupić jeszcze przed świętami. Jutro sobota, nie wiem czy Adamowi by się chciało, ale w przyszłym tyg. już koniecznie będę go musiała namówić na wyprawę do miasta.
Musimy jeszcze przyszykować pokoik i myślę że moglibyśmy też zrobić to przed świętami, żeby poźniej nie było jakiejś presji. Jednak trzeba poprzestawiać trochę meble i oczywiście zrobić miejsce na łóżeczko i inne dzidkowe rzeczy.

Pogoda dziś była bardzo słoneczna, niestety nie czuję tej całej magii świąt, jednak śnieg robi swoje. Mam nadzieję że do wigilii co nieco tego białego puchu spadnie i utworzy on tę magiczną atmosferę, bo jak na razie nie mam nawet ochoty wieszać żadnych świątecznych ozdób gdyż pogoda dosłownie październikowa.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

GRUBY BRZUSZEK

 DNI DO PORODU: 45 <3
Wczorajszego wieczora leżąc na łóżku i wpatrując się w swoje odbicie  w lustrze zdałam sobie sprawę że mój brzuszek jest już strasznie duży ;D Oczywiście Adam zamiast mnie pocieszyć że nie jest jeszcze tak źle, przytaknął mi i powiedział "a co ty myślałaś że jesteś dalej chuda? mały prosiaczek z ciebie, z cycuszkami jak świnka Pigi" Miał szczęście, że później powiedział żebym nie martwiła się swoją wagą i że szybko zrzucę to wszystko gdy zacznę opiekować się maluszkiem. ;)

Bardzo często teraz boli mnie brzuch. Nie są to żadne skurcze, po prostu czuję jak wszystkie moje organy są strasznie ściśnięte i właśnie to boli. Do tego kręgosłup... już nawet przez chwilę nie mogę leżeć na plecach bo bardzo boli.  Marzę o leżeniu na brzuszku. Nie sądziłam że kiedykolwiek tak bardzo będzie mi tego brakować. ;(

Nie pisałam, ale w ubiegłą niedzielę byliśmy u rodziców Adama. Bardzo im się spodobało imię dla naszej kruszynki bo sami chcieli dać tak na imię swej córci, ale niestety nie doczekali sie jej :P
Mamy kolejny wózek ! Nie podoba mi się tak bardzo jak ten poprzedni, ale Adama mama która jest dość uparta mówi że jest super i żebym go wzięła a tamten ona komuś odda. Na koniec stwierdziła jednak że oni kupią chyba nowy wózek, bo co nasz dzidziuś będzie się woził w jakimś używanym... No dobrze, niech już jej będzie jak chce. Dla mnie wygląd wózka nie jest ważny, ważne żeby się nim lekko kierowało i żeby nie był za duży. Kolor też nie ma dla mnie zbyt dużego znaczenia.
Łóżeczko nie jest takie jak sobie zażyczyłam, jest najzwyklejsze, ale i tak bardzo ładnie się prezentuje i nie jest zbyt duże.
Widziałam też 2 zabawki. Niestety nie pamiętam firmy, więc niestety nie dodam zdjęć, ale jedno to takie krzesełko (nie wiem czy się buja) z przywieszonymi nad dzieckiem zabawkami i grzechotkami.
Druga to taki jakby stoliczek, przy którym maluszek stoi i ma masę grających przycisków i obracających się i grzechoczących elementów. Adam był oczywiście zachwycony. Boję się że to właśnie on będzie się więcej tym wszystkim bawił niż nasza mała. :)

Tak bardzo chciałabym już mieć łóżeczko i te wszystkie dziecięce rzeczy w pokoju. Najbardziej oczywiście chciałabym mieć Asię, ale na nią muszę jeszcze troszeczkę zaczekać. 
w czw. wizyta u gin. ciekawe co powie gdy zobaczy te wszystkie wyniki.
Pytanie do mam:
Czy jeżeli poszłabym na prywatną wizytę, a raczej samo USG do innego lekarza to wpisałby to w moją kartę ciąży?
Wymyśliłam że nadal będę chodziła do mojej lekarki, ale gdy znów zacznie  mówić że z moim dzieckiem jest  coś nie tak to pójdę to sprawdzić do innego ginekologa.

Chciałabym jeszcze bardzo podziękować wszystkim czytelniczkom za słowa otuchy i wsparcia co do ostatniego posta. Czasami obca osoba da Ci więcej niż twoi najbliżsi. Naprawdę bardzo podbudowałyście mnie na duchu i czuję że będzie dobrze :) Z całego serca DZIĘKUJĘ :)

niedziela, 7 grudnia 2014

CORAZ DALEJ

DNI DO PORODU : 46 <3

Godzina 7 rano a ja znów nie śpię od kilku godzin... Ciąża rozregulowała mój doczesny tryb życia. Budzę się w środku nocy i mimo iż oczy same się zamykają sen nie chce przyjść. Leżę czasami w ciemnościach po kilka godzin i myślę. Myślę o tym jak nierozsądna jednak jestem i martwię się że nie odnajdę się w roli matki. Najbardziej jednak boję się samotności i mimo iż teraz też większość czasu jestem sama to jednak przyszłość bez Adama jest dla mnie abstrakcją. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie że mogłoby go nie być, że to wyczekiwane przez niego od dawna dziecko, tak bardzo upragnione zostałoby bez taty. Wielu mogłoby powiedzieć "nie ty pierwsza i nie ostatnia" ale na dzień dzisiejszy, na chwilę obecną nie potrafię szczerze powiedzieć że bez niego będzie mi dobrze.

Nie ma go dziś ze mną. Wczoraj był pół dnia, posprzątał pokój, podroczył się ze mną jak zawsze, po prostu był, jak normalny człowiek, jak normalny facet, jak normalna para. Niestety szczęście nie trwało tak długo jakbym tego chciała, i chodź mówi mi że już niedługo będę go miała dość i będę wręcz kazała mu gdzieś się ulotnić, nie mogę sie z tym zgodzić.

Chcę mieć tego dzidziusia już teraz ! Może gdy się pojawi wszystko się odmieni. Będę miała w końcu kogoś komu będę mogła przelać całą swoją miłość, kogoś dla kogo będzie sens być.

Weszliśmy już z małą Asią w 33 tydzień. Czuję jakby z dnia na dzień powiększał mi się brzuszek. Z trudem już ubieram skarpetki, schylam się, podnoszę, o zawiązywaniu butów nie wspomnę, a będzie teraz tylko gorzej.

Myślę że mogę się pochwalić
Oto malutka Asia 

środa, 3 grudnia 2014

DOBRE WIEŚCI

W poniedziałek znów odwiedziłam szpital. Zrobili mi KTG i znów to samo USG co wcześniej. Pani doktor powiedziała mi że jest to USG anatomiczne i że dokładnie wszystko sprawdza i wylicza.
Przypomnę że moja ginekolog w czwartek powiedziała mi że moje dziecko praktycznie nic nie utyło, że nie waży nadal nawet 1,5 kg i ona bardzo się boi że moje łożysko już przestało funkcjonować a to dopiero 32 tydz.
Na szczęście nic z jej podejrzeń się nie sprawdziło! Znów ! Znów nie potrafiła zrobić nawet najprostszego USG co jest dla mnie po prostu żałosne bo przecież pracuje  w zawodzie już jakieś 25 lat z tego co kiedyś mi mówiła.
Moja kruszynka rozwija się prawidłowo. Na 100% jest dziewczynką. Waży nieco ponad 2 kg. (Co jest wg. pani doktor bardzo dobrą wagą) Dostaje wszystko co jest jej potrzebne do rozwoju, serduszko pracuje bardzo dobrze a termin porodu praktycznie idealnie pokrywa się z terminem sprzed miesiąca, bo różnica wynosi tylko 1 dzień. I mimo iż miesiąc temu brzuszek miała troszeczkę mniejszy teraz wszystko się wyrównało i każda część jej ciała odpowiada 32 tyg. i kilku dniom :)
Lekarz powiedział mi również że dziecko dziedziczy ponad 60 % genów matki, więc mam nie oczekiwać że urodzę słonika, poza tym dziewczynki zawsze rodzą się drobniejsze. Kiedy to wszystko usłyszałam byłam chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem. I po raz kolejny usłyszałam że nie ma co zwracać uwagi na wygląd łożyska bo jest wiele takich przypadków że łożysko wygląda "brzydko" ale do samego końca działa bez zarzutu.
Wszystko to utwierdziło mnie tylko w przekonaniu że wybrałam najgorszego ginekologa jakiego tylko mogłam.

Do planowanego terminu porodu zostało już tylko 50 DNI

Mam sporo pytań co do pobytu w szpitalu, i szpitalnej wyprawki, ale to dopiero w następnym poście.

czwartek, 27 listopada 2014

USG

Dziś kolejna wizyta u gin za mną.
Maleństwo wg. kości udowej jest rozwinięte na 32 tyg, wg. główki też, różnica jakiś 2/3 dni więc wszystko w normie, niestety brzusio jakby nadal był za mały i dzidzia przytyła w 2 tyg. tylko jakieś 100 gram. Czas na kolejne badanie aby sprawdzić jak funkcjonuje łożysko. Lekarka znów dała mi skierowanie do szpitala żebym nie musiała płacić za to badanie, tym razem jednak powiedziała że wolałaby żebym parę dni poleżała  szpitalu więc mam tam troszkę nakłamać że czuję skurcze itp.

Łóżeczko dla dzidzi podobno już jest, nie takie jak na zdjęciu ale Adam mówił że też jest ładne :)
Co do wyprawki to już prawie do końca gotowa. Ostatnio kupiłam kremik na odparzenia, mydełka i buteleczkę. Połowa ubranek już się suszy. :)

Co do sprawy mieszkania jak na razie jeszcze o tym nie rozmawialiśmy na poważnie.  Czekam na Adama. Mówił że dziś wieczorem wróci. Zobaczymy.

niedziela, 23 listopada 2014

DZIEŃ ZA DNIEM

Kolejna niedziela spędzona w samotności. Adama nie ma od wczorajszego poranka. Rozmawiałam z nim wtedy o wszystkim. O tym czego się boję, o tym jak się czuję, o tym jak postrzegam jego zachowanie. Nie wiem czy wziął to wszystko do siebie czy nie, ale jak widać nadal jestem sama. Mieliśmy jechać dziś do jego rodziców po rzeczy dla dziecka, ale chyba i z tego nic nie wyjdzie. Ciekawa jestem czy zabierze mnie jutro rano na badania. Czy wgl. wróci. Nie wiem czy zdecydowałabym się po raz kolejny na takie życie. Czuję że to wszystko potoczyło się zbyt szybko, że po raz kolejny zbyt szybko zaufałam. Czasami nawet myśl o dziecku przestaje mnie cieszyć.  Nie wiem czy uda nam się stworzyć normalną rodzinę. Mam wrażenie jakbym popadała w jakąś depresję, już nic nie jest w stanie wywołać uśmiechu na mojej twarzy. Gdy powiedziałam Adamowi jak zachowuje się moja matka powiedział że na pewno nie bedziemy tu mieszkać. I znów czuję rozdarcie między nim a rodzicami. Z jednej strony bardzo chce się usamodzielnić, ale jeżeli sytuacja ma wyglądać tak jak wygląda tzn. on wychodzi z domu i nie wraca przez 2 dni i nie odbiera telefonu i sam nie dzwoni a ja siedzę sama jak palec i czekam na jego wielki powrót to wolę być już tu. Chociaż mam tu do kogo otworzyć buzię. Tam nie będę znała nikogo, nie będę miała nikogo. Będę jeszcze bardziej samotna.

czwartek, 20 listopada 2014

CIUSZKI CIUSZECZKI

Ahhh ile pięknych ciuszków dla mojej kruszynki zdobyłam :) Teraz to już absolutnie koniec ze zbieraniem ubranek dla dziecka ! Uważam że dziewczynki nie muszą być ubierane tylko na różowo. Mam parę ubranek z niebieskimi odcieniami, które swoimi wzorkami i obrazkami wcale nie przypominają strojów dla małych panów. Moja maleńka ma ubranka w prawie każdym kolorze :)
Adam przywiózł matę edukacyjną... super, to już 3. Powoli zaczyna brakować miejsca na te wszystkie rzeczy... mało kto może pozwolić sobie w domu na 3 wózki, 4 foteliki, 2 bujaczki, 3 maty, kilka sporych toreb ubranek ( nie liczę tu tych które mam już w komodzie na pierwsze miesiące) 2 łóżeczka ( czekamy na trzecie) chyba 6 kołderek w różnych rozmiarach i jeszcze wielu wielu rzeczy o których nawet teraz nie pamiętam.  I gdzie to teraz porozdawać?
Przyszła mi dziś koszula na pobyt w szpitalu i jestem bardzo zawiedziona. Wzór jest ok, bardzo intensywne kolory, ale uszycie już pozostawia wiele do życzenia. Z rękawów wystają jakieś nitki i mam wrażenie że zaraz wszystko się rozerwie, poza tym bardzo dziwnie się marszczą. Długość miała być przed kolano, okazało się że jest za, w obwodzie zmieszczę się 2 razy....  Na metce rozmiar S ale jak dla mnie to L lub nawet XL. Dokładnie zobaczę czy da się ją jakoś przerobić, a jeżeli nie to wznowię poszukiwania. A tak wgl. to koszula naprawdę jest konieczna w szpitalu? Jakieś bawełniane szerokie spodenki nie wchodzą w grę? Rozumiem że musi być przewiew żeby się rana szybko goiła no ale przecież mogę np. obciągać te spodnie do połowy nóg kiedy leżę w łóżku czy coś w tym stylu.  Podkłady, wygodne i konieczne, czy wystarczą tylko jakieś bardziej chłonne podpaski? 
Mam wiele obaw co do pobytu w szpitalu. Z moim szczęściem trafię zapewne na najgorszą położną pod słońcem i boję się że nie będę dawała sobie rady z maleństwem, bo nigdy jeszcze nie zajmowałam się dziećmi i nie mam nawet pojęcia jak zmienic pieluszkę, żeby czasem nie zrobić krzywdy dziecku.
Coraz częściej myślę o usamodzielnieniu  się. Mieszkamy teraz z moimi rodzicami i czuję że jeżeli się od nich nie oderwę to nigdy nie stanę się prawdziwą kobietą. Nie cierpię robić czegokolwiek  w domu bo cały czas czuję za plecami oddech matki i pouczanie że to mam robić tak a to inaczej... Nawet przygotowując śniadanie dla Adama zawsze się wtrąca. Gdy chcę przygotować coś do jedzenia samej zawsze jest " zostaw ja to zrobie bo zaraz cos zepsujesz i będzie do wyrzucenia" A na koniec słyszę tylko " nic nie robisz w tym domu, jak ty sobie kiedyś sama poradzisz" Nie zauważa tylko tego że to właśnie ona nie daje mi się usamodzielnić. Gdybym coś zrobiła źle to  na nast. raz bym się poprawiła. Człowiek uczy się przecież na błędach. Gdy praktycznie cały miesiąc przemieszkałam poza domem to radziłam sobie bardzo dobrze. Zawsze zrobiłam sobie jakiś obiad... może niezbyt wyszukany bo nie było mnie na takowe stać, ale jakieś spaghetti, czy kotlety z piersi, lub jakieś warzywa na patelni i sałatki wychodziły mi bardzo dobrze. Poza tym trochę sobie dorabiałam, to jaki jakaś ankieterka, to jakieś ulotki  (nie miałam 18 lat wiec o prawdziwej pracy nie było mowy) Miałam też czas spotkać się ze znajomymi i posprzątać w mieszkaniu.
Boję się że gdy pojawi się dziecko moja matka będzie nadal dominować i będzie chciała mnie we wszystkim wyręczać bo przecież ona zrobi to lepiej i sprawniej ( 3 dzieci zobowiązuje) a ja na koniec usłyszę że zachciało mi się dzieci a teraz zajmować się nie ma już kto i wszystko jest na jej głowie. 
Niestety ograniczają nas teraz środki. Wynajem mieszkania trochę kosztuje a do tego dziecko, papierosy Adama, samochód...  Chyba tylko brak pieniędzy trzyma nas w  tym domu.

Mała Asia właśnie się obudziła, wierzga w brzusiu jak mały koziołek, do tego chyba znów ma czkawkę. Czas się położyć, aby miała więcej miejsca na wygibasy :) Ciekawe czy Adam się dziś zjawi.

poniedziałek, 17 listopada 2014

NO TO KOPIEMY

Moja maleńka jest strasznie ruchliwa. Cały czas przekręca się, wierci i kopie. Najmniej przyjemnym uczuciem jest wciskanie nóżek pod żebra i kopanie w pęcherz. Ahhh nie mogę się do tego przyzwyczaić. Czy czkawka dzidziusia jest wyczuwalna przez matkę? Dość często czuję pulsacyjne ruchy w jednym miejscu i do tego dosyć regularne. Coś w stylu bicia serca.To może być czkawka?
Mam też wrażenie jakbym czuła smyranko paluszkami. Takie strasznie delikatne, czymś bardzo malutkim, i niby łagodne to jednak wyczuwalne. Dosłownie jakby coś tam w środku mnie głaskało.
Maleńka rośnie, domaga się duużo jedzenia. Od tygodnia marzyła mi się cola. Wiem że bardzo niezdrowa, ale w niewielkich ilościach dzieciaczkowi nie zaszkodzi. W końcu zaspokoiłam swe pragnienie :)
Pojechałam dziś z Adamem do miasta. Kupiłam dla mojej kruszynki 2 pary skarpetek, 2 pajacyki, body z długim rękawkiem, i ciepłą bluzeczkę z długim rękawkiem. za wszystko zapłaciłam ok. 15 zł. :) Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu :) Oczywiście dla siebie też znalazłam bluzeczkę, ale mam zamiar zostawić ją na po ciąży, bo jest z materiału który może mi się  rozciągnąć a nie chciałabym jej zbyt szybko wyrzucić bo naprawdę jest bardzo ładna i wygląda jak nowa a zapłaciłam za nią jedyne 2,5 zł :) Widziałam też cudowny sweterek dla Adama ale w ostateczności go nie wzięłam bo nie wiedziałam czy mu się spodoba. Teraz żałuję bo 2,50 to nie pieniądz a w domu by się na pewno nie zmarnował.
Jestem bardzo podekscytowana że już za około 2 miesiące zobaczę moje maleństwo. Tak bardzo chciałabym już móc ją przytulić, ubrać, patrzeć jak śpi. Nigdy nie przepadałam za takimi malutkimi dziećmi i teraz również chyba nie potrafiłabym zająć się cudzym maleństwem, ale kiedy patrzę na mój brzuszek i wiem że właśnie tam rozwija się taka mała ja nie mogę przestać się cieszyć :)
Zrobiłam już chyba ostateczną listę czego jeszcze potrzebuję dla malutkiej Asi i widzę że zostały do kupienia już tylko kosmetyki, pieluszki, buteleczki.  Co do ubranek to chyba wszystko co potrzebne już mam, ale gdy znajdę coś ładniutkiego i nie drogiego to oczywiście nie pogardzę :)
Ważę już chyba 50 kg. Jak dla mnie ta waga jest kosmiczna. Tyję coraz bardziej a jeszcze 2 miesiące !  Jeżeli dobiję do 60 to chyba się załamię. Mam jednak nadzieję że szybko wrócę do swej dawnej wagi i figury.  Asia waży już prawie 1,5 kg. :) Mam problemy ze spaniem. Ciężko mi się wygodnie ułożyć. Moja wanna wydaje mi się teraz taka maleńka. Nie wiem jak Adam się w niej mieści. Ciężko mi się podnieść z lóżka. Po jedzeniu muszę od razu się polożyć żeby wszystko mi się "uleżało".  Już czuję uroki ostatniego trymestru.


czwartek, 13 listopada 2014

URODZINY

Dziś byłam na wizycie u mojej gin. Moje maleństwo rozwija się prawidłowo i już wchodzimy w 30 tydz. :)  Mam nadzieję ze już do konca wszystko bedzie w porządku. :)
Dziś moje urodziny, które niestety spedzam sama. Adam nawet o nich nie pamieta. Rano zawiózł mnie do lekarza, poźniej gdzieś pojechał, wrócił pomóc mojemu ojcu naprawiać auto i po jakiś 20 min. spędzonych ze mna pojechał. Pragnęłam żeby chociaż tego jednego dnia spędził ze mną normalnie czas, ale niestety tak się nie stało. Prosiłam go by został, ale przecież wszystko inne jest ważniejsze. Prawdopodobnie nie bedzie go też na noc. Powiedział tylko że może przyjedzie na chwile wieczorem, ale zawsze gdy tak mówi i tak go nie ma.
Poszukuję jakiś ciepłych ubranek dla mojej gwiazdeczki, ale ciężko jest mi cokolwiek znaleźć. Ahhh... jak chciałabym pobuszować po lumpeksach, ale z Adamem nigdy nie ma czau. Zawsze mu sie gdzies spieszy.
Czekam na ten naprawdę dobry czas, ale już wątpię że wszystko będzie w porządku. Zawsze gdy myśle że coś już się rusza, że coś już się polepsza, zaraz znów się psuje. Moje nadzieje maleją.

sobota, 8 listopada 2014

SZCZĘŚCIE! CZY NA DŁUGO?

Coraz lepiej układa mi się z Adamem. Ostatnie dni były naprawdę udane. Rozmawiał ze mną, wygłupiał się, wracał na noc do domu. Dosyć często jak na zaistniałą sytuację kochaliśmy się. Mogę nawet powiedzieć że widzę jak szykuje się już do roli tatusia, bo chętnie rozczesuje mi włosy i zaplata warkocz. :)
Mamy już imię dla naszej kruszynki! Wybraliśmy je razem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ucieszyłam się, że zrobiliśmy to wspólnie. Wcześniej przecież nawet nie chciał o tym słyszeć. Zadecydowaliśmy, że nasza maleńka będzie miała na imię Joanna. Zawsze podobało mi się to imię i gdy Adam je zaproponował, nie chciałam już więcej wymyślać i przystaliśmy na nim :)  Mama cały czas mąci mi jeszcze w głowie nad imieniem Alicja. Imię ładne, nawet bardzo, ale znam taką jedną Alkę, która jest po prostu tępa i boję się że moja malutka też mogłaby taka być. Ja wiem że to w żaden sposób się nie łączy, ale chyba każdy tak już ma, że pewne imię kojarzy mu się z jakąś osobą i to czy  ono nam się podoba czy nie, w dużej mierze zależy od charakteru i zachowania tej właśnie osoby. Co do Asi, nie mam żadnych zastrzeżeń :)
Adam gdy dzwoni i pyta o dzidzie nazywa ją już po imieniu :)  To takie słodkie :)
Będziemy mieli nowe łóżeczko. Mogłam wybrać sobie sama jakie mi się najbardziej podoba i zdecydowałam na coś takiego:

Urzekły mnie te zdobienia :)
Kolejna wizyta u gin. już za niecały tydzień. Znów zobaczę moje maleństwo :)
Adama nie ma teraz od 2 dni. Strasznie już za nim tęsknie i Asia chyba też bo strasznie się wierci, a przy tatusiu zawsze jest taka spokojna.Adam więcej mi teraz mówi, więc wiem jaka jest sytuacja i gdzie się podziewa. Mam nadzieje że lada chwila pojawi się w drzwiach z tym swoim powalającym uśmiechem :) Bardzo źle śpi mi się bez niego, mimo iż czasami zabiera mi wszystkie poduszki i kołdrę, jednak mi go brakuje.

poniedziałek, 3 listopada 2014

SZPITAL I NADZIEJE NA LEPSZE JUTRO

Tak jak pisałam stawiłam się dziś do szpitala. Trafiłam na bardzo miłego lekarza, który mimo jakiegoś zebrania poświęcił mi czas i sam zaprowadził mnie na USG i dokładnie wszystko wytłumaczył.
Badanie robiła mi już inna specjalistka. Z tego co się okazało na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku i wcale nie muszę przebywać w szpitalu. Sprawdziła czy do dzieciątka przepływa odpowiednia ilość pokarmu i okazało się, że tak. Mimo złego wyglądu mojego łożyska nie ma jak na razie żadnych powodów do obaw. Słysząc te słowa bardzo się ucieszyłam. Powiedziała tylko że ten przepływ należy co jakiś czas sprawdzać i żebym liczyła już ruchy płodu, ale z tym nie ma żadnego problemu bo dzidzia stale się rusza.
Wizyta za 10 dni, więc zobaczymy jak to moje maleństwo się tam rozwija :)

Relacje z Adamem nie zapeszając polepszyły się trochę. Był sex. W końcu ! Tak bardzo mi go brakowało, że rozkosz była nieziemska. :) Mam nadzieję że dziś też coś się wydarzy :)
Niestety nie mógł jechać ze mną do szpitala, ale gdy wróciłam do domu to wpadł na chwilę dowiedzieć się co i jak.
Pisałam też wcześniej że nie był zadowolony z dziewczynki, ale widzę że jego nastawienie już się trochę zmienia. Mówiłam mu że pokocha również ją i że będzie jego oczkiem w głowie, ale wtedy strasznie wzburzał się że podważam tego zdanie, bo przecież to on czuje  a nie ja. Juz nic się nie odzywałam.
Teraz mówił że wszyscy mówią mu że córeczki lgną do tatusiów i kochają ich bardziej niż mamusie i stwierdził, ze też bardzo będzie kochał i już kocha swoją maleńką pociechę. Kiedy powiedziałam mu że przecież mówiłam do niego to samo, to tylko wymyślił jakiś głupawy wykręt żeby nie było że miałam rację ;) Powiedział nawet, że jeżeli malutka będzie chciała to kupi jej kucyka, lub co tam innego sobie zamarzy :)  Bardzo cieszę się z takiego obrotu spraw i mam nadzieję że to nie jest tylko jakis przejściowy etap, ale że tak już będzie zawsze :)

Byliśmy wczoraj u rodziców Adama bo mieli tam jakieś rzeczy dla dzieciątka. I powiem wam MAMY JUŻ 3 WÓZKI I 4 FOTELIKI SAMOCHODOWE  a jeszcze do tego ma chyba dojść kolejny wózek. Tato Adama koniecznie chce nam zrobić nowe łóżeczko. Wiec też będą aż 3 jak nie 4 bo ktoś Adamowi miał jeszcze jakieś dać ;D  Śmialiśmy się że jeszcze zarobimy na tym dzidziusiu jak tak dalej pójdzie, bo w koncu zaczniemy sprzedawać te wszystkie rzeczy :) Był tam też chyba jakiś bujaczek, 2 foteliki samochodowe, kolejny już przewijak, sporo ubranek, ale gdy oglądałam to takich malutkich było niewiele (większość na 3-6 miesięcy) widziałam też rożek, ale niezbyt ładny, misie, tetrowe pieluszki i jakieś drobne kosmetyki dla dzidziusia oczywiście z ważną datą przydatności.

Wracając ze szpitala odwiedziłam 2 lumpeksy. W jednym kupiłam za 15 zł. błękitny sweterek z H&M i mimo iż w rozmiarze xs to spokojnie jeszcze mieści mi się w nim brzusio. W drugim lumpku dziś wszystko było po 2 zł! Kupiłam jeszcze jeden błękitny sweterek też chyba z H&M ale całkowicie różni się krojem. Zgarnęłam dla siebie jeszcze granatową bluze, również z H&M ale niestety nie pochodzę w niej na razie zbyt długo bo już dosyć opina się na brzuszku, więc będzie musiała poczekać aż urodzi się dzieciaczek. Dla mojego małego ptysia wygrzebałam śliczne spodenki z kubusiem puchatkiem, bluzeczkę z jakimś zajączkiem, pajacyk ze ślicznymi stopkami, różowe i granatowe body z długimi rękawkami. Wiem że może granat niekoniecznie pasuje do dziewczynki, ale nie mogłam się oprzeć :)

Mam nadzieję że wszystko będzie się układać, że Adam faktycznie będzie kochał nasze maleństwo, zacznie zwracać na mnie większą uwagę, będzie się ze mną kochał i kochał mnie jak dawniej, oraz co najważniejsze dzidzia będzie rozwijała się prawidlowo i już bez żadnych komplikacji. :)

wtorek, 28 października 2014

USG I MAŁE PROBLEMY

Byłam dziś na USG. Myślałam że tak jak ostatnio będzie mi je robił inny lekarz ale niestety znów ta durna baba dosiadła się do sprzętu którym chyba nie potrafi się obsługiwać. ;/ Z każdą wizytą u niej jestem coraz bardziej zła i niezadowolona. Gdyby nie fakt że ma mi dopisać wizytę abym dostała becikowe już dawno  zmieniłabym ginekologa.
Oczywiście nie dostałam żadnego zdjęcia mojej kruszynki ale za badanie trzeba było zapłacić.
dzidziuś ma : ok 27 tyg i 4 dni
waży : ok 1100g
Niestety dziś dowiedziałam się że moje łożysko ma już III stopień... oczywiście nie wyjaśniono mi co to oznacza, mówili tylko że przebywam w środowisku palaczy i to źle wpłynęło na moje łożysko. Po ogólnym sprawdzeniu w internecie dowiedziałam się że ten III stopień to po prostu stopień starzenia się łożyska i że powinno się go osiągnąć dopiero pod koniec ciąży. Nie wiem dlaczego tak się "zestarzało" bo nie przebywam wśród palaczy. No dobrze mój ojciec pali, Adam również, ale on nigdy nie pali przy mnie od kiedy jestem w ciąży. Ojciec palił w domu, ale tylko w wybranych miejscach a ja większość czasu spędzam w nowo wyremontowanym pokoiku gdzie pachnie tym czym JA chcę a nie dymem papierosowym.
Powiedzieli też coś w stylu że dzidziuś może teraz nie rozwijać się tak szybko jak powinien.
Z każdą wizytą zmienia się termin porodu. Moja lekarka nie potrafi niczego dostrzec ani wymierzyć bo jak to mówi " nie może utrafić " Dobrze że chociaż płeć W KOŃCU odgadła, ale to i tak było z wielkim znakiem zapytania. Możliwe jest też że trafię do szpitala o wiele szybciej niż zakładane terminy porodu. Bardzo nie lubię przebywać w szpitalach bo mam z nimi wiele przykrych wspomnień, ale dla dziecka wszystko.
Gdy powiedziałam o wszystkim Adamowi wpadł w ogromny szał i zaczął krzyczeć że następnym razem pójdzie do lekarza ze mną i wytarga tą babę po całym gabinecie a później zabierze ją do jakiegoś dobrego okulisty skoro jest taka ślepa. Mówił też że mam więcej nie chodzić do niej bo przecież to nie ma sensu. Cały czas mówi że wszystko jest dobrze a tu nagle wyskakuje z takimi tekstami. Naprawdę dziwne jest to że nic wcześniej nie widziała. Muszę porozmawiać z Adamem na spokojnie co  z tym zrobić. Może faktycznie lepiej będzie iść do innego lekarza, już pal licho te 1000 zł. Zdrowie dzidziusia jest tutaj najważniejsze.
Moja kruszynka jest bardzo malutka. Jest to też spowodowane tym że ja jestem bardzo drobną osobą. Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Może trzeba wykonać jakieś dodatkowe badania? Ta lekarka nic konkretnego mi nie mówi. U niej zawsze jest wszystko na oko i około, żadnych konkretów. Zna się doskonale na tylko jednej rzeczy: wyłudzaniu pieniędzy.

Z innej beczki: zgarnęłam dziś listopadowy numer gazetki z rossmanna. Znalazłam w niej wiele super promocji np. na pieluszki, chusteczki  nawilżane czy kremiki na odparzenia i żele do kąpieli dla maluszków. Myślę że już zacznę się w takie rzeczy zaopatrywać. Przecież nie stracą ważności w przeciągu 2/3 miesięcy a nie wiadomo jak to ze mną będzie później. Czy będę w tym szpitalu już wcześniej czy nie, poza tym bieganie po sklepach z wielkim brzuszkiem nie jest zbyt wygodne a wiem że Adam po przepłaca  a moja mama będzie stała przy regale 2 godz i dalej nie będzie wiedziała który kremik wybrać więc wolałabym załatwić to wszystko sama.  Mówiłam Adamowi że dobrze byłoby to kupić już wcześniej i przyznał mi rację.  Chciałam kupić dziś prześliczny rożek dla niemowlaczka ale ostatecznie się wstrzymałam. Adam ma jechać na dniach do kogoś po takie rzeczy dla dziewczynki więc może akurat tam coś takiego będzie i nie potrzebne będzie wydawanie pieniędzy

Kolejnym dylematem jest imię. Adam mówi żebym wybrała jakie chcę i jemu będzie pasowało każde. Ja niestety nie mogę się zdecydować. Nie chcę żeby moje dziecko miało imię jak każda inna dziewczynka. Bo głupotą dla mnie jest dawanie dziecku jakiegoś imienia tylko dlatego że akurat na ten rok jest ono modne. Strasznie podoba mi się imię Julia, ale gdy słyszę że co druga dziewczynka ma na imię Julka to aż mnie bierze na wymioty. Tak samo jest z Lenkami, Majami, Zuziami Oliwkami i paroma innymi. Nie mówię że imiona są brzydkie, ale trochę krzywo będzie gdy w klasie będą 3 Julki, 2 Zuzie i 3 Maje.
Mnie podoba się imię : Rita, Tamara, Laura, Dagmara, Kamila, Sabina i Joanna. Ładnie brzmi też Pola, ale Apolonia jakoś do mnie nie przemawia. Szukałam pomocy w znaczeniu imion, ale w internecie jest tego tak dużo i tak odbiegają od siebie treścią, że stwierdziłam iż nie ma to jakiegokolwiek sensu. Stoję pod wielkim znakiem zapytania i właśnie z tego powodu czasami troszkę żałuję że nie jest to chłopiec bo dla chłopca miałam już imię od bardzo dawna i Adam o dziwo wybrał to samo :)

Co do relacji z Adamem to sama nie wiem. Dam mu jeszcze trochę czasu. Zależy mi by w końcu poszedł do legalnej pracy i spędzał więcej czasu ze mną. Mówiłam mu to nawet dziś. Obiecuje że już niebawem tak będzie. Chcę wierzyć że mówi prawdę :)

niedziela, 26 października 2014

MAŁE ZMIANY

Stwierdziłam, że poprzedni wygląda nie pasuje do mojej obecnej sytuacji. Postanowiłam nie bawić się w tworzenie kolejnych blogów, stare posty zostają, jednak wygląd i tematyka będą już trochę inne.
Adam był. Oczywiście jak zawsze większość czasu przespał, ale wczoraj nawet byłam z niego dumna. Zawsze mi pomaga gdy coś trzeba zrobić, nie mogę powiedzieć że nie, po prostu czasami jest tak zmęczony, że nie dociera do niego to co mówię, jednak wczoraj wstał i zabrał się ze mną za sprzątanie. Odkurzył 2 pokoje, trzepał dywany, zbierał pajęczynki, składał ubrania i nawet zrobił porządek w swoich papierkach. Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, po skończonej pracy nie poszedł od razu spać tylko oglądał TV i trochę ze mną rozmawiał. Dziś też miał przebłyski istnienia, można było z nim chwilkę porozmawiać. Niestety już go nie ma. Mówi że ma zamiar wrócić na noc, ale nie jestem co do tego przekonana, bo zawsze gdy tak mówi nie dotrzymuje słowa.Po za tym po co miałby tam jechać tylko na 3/4 godziny? Co tam zrobi do tego w niedziele? Pojechał w spodniach od garnituru, do roboty? Już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam mieszane odczucia.
 Zdobyłam dziś nowy wózek. Ten podoba mi się o wiele bardziej. Jest zadbany i trochę mniejszy. Łatwo ściąga się wszystkie elementy więc nie będzie problemu z praniem. Gondola i spacerówka są oddzielnie, więc i chyba waga jest trochę niższa i do tego jeszcze fotelik samochodowy dla niemowlaka, z tego samego zestawu.  Dostałam też 2 kocyki, trochę grzechotek, matę ze zwierzątkami które wydają odgłosy i karuzelę do łóżeczka. Bardzo chciałam coś takiego mieć i udało się :)  Jest też wanienka różowa, na stojaku i różowiutki bujaczek, ale na razie go nie braliśmy bo nie było już miejsca i nie wiem czy wgl. będzie potrzebny bo już jeden przecież mamy. Cieszę się ze wszystkich takich rzeczy. Są takie słodkie.
Za 2 dni USG i znów zobaczę moje słodkie maleństwo :)
Nie wiem jak potoczą się sprawy z Adamem. Tak pragnę żeby to wszystko się skończyło. Tak bardzo brakuje mi bliskości z nim. Jego pocałunków, dotyku, czułości. Czy to kiedykolwiek wróci?

wtorek, 21 października 2014

CZY SNY SIĘ SPRAWDZAJĄ?

         Ostatnio miałam bardzo dziwny sen. W senniku dowiedziałam się że ma oznaczać lepszy czas, że teraz jestem lekko podłamana, mam wahania nastroju, moje uczucia są niepewne, ale w najbliższym czasie wszystko się unormuje i będzie  w porządku. Jest w tym wszystkim poro racji, więc oby poprawa moich relacji z najbliższymi i więcej ufności również okazały się prawdą.
          Z Adamem trochę lepiej. Wracał na noc do domu. Ostatnio był całe 2 dni i dwie noce. Większość jak zwykle przespał, ale chociaż miałam go przy sobie. Troche się kłóciliśmy, ale w ostateczności jesteśmy pogodzeni. Pamiętam że znów powiedział coś w stylu że pójdzie i go już nie będzie. W końcu wyrzuciłam to z siebie i odpowiedziałam "to idź, zostaw mnie z dzieckiem samą, dam sobie jakoś radę".
           Wciąż jest bardzo zawiedziony tym że urodzi się nam dziewczynka, ale przecież to nie jest niczyja wina. Dziecko to dziecko i powinno się kochać każde.
            Mówił, że oddał już wszystkie pieniądze, że w przeciągu kilku dni zakończy robotę za którą ma dostać jakieś 5 tys. po dokańcza w tym czasie też resztę spraw i pójdzie do normalnej legalnej pracy. Tak bardzo chciałabym żeby to była prawda, żeby w końcu się wszystko udało, żeby przyniósł te pieniądze do domu, żeby można było kupić już wszystko co potrzebne i żeby w końcu był przy mnie jak normalny facet. Nie cieszę się tym na wyrost bo nie wiadomo co z tego będzie i czy wszystko potoczy się po jego myśli, traktuję to z dystansem, ale cieszę się, że w końcu nie ma już tych długów.
            Dostałam od chrzestnej cudowne ubranka dla dzidziusia. Większość jest różowiutka, więc typowo na dziewczynkę. Są naprawdę piękne. Najbardziej podobają mi się włochate buciki i komplet: kurteczka, kamizelko-spodenki (bo nie wiem jak to nazwać) i rękawisie. Niestety niuńka założy to dopiero za roczek. Postaram się porobić zdjęcia i pochwalić moimi nowymi nabytkami :) Ubranka są używane, ale wcale tego nie widać, są czyściutke, pachnące, nie porozciągane, ani zmechacone. Wyglądają jak nówki, niektóre wydaje mi się nie były wcale noszone.
          Co do wózka to jeszcze nie mamy nic nowego. Babka od której chciałam wziąć wózek spuściła już z ceny jakieś 50 zł. Ktoś ode mnie z rodziny ma też do oddania wózek więc wybierzemy się tak kiedyś i zdecydujemy co z tym w końcu zrobić :)
           Na razie to chyba tyle nowych wieści. Chciałabym jakoś ładnie urządzić tego bloga. Już na taki styl bardziej delikatny, jasny, ale niestety nie potrafię tego jakoś ładnie skomponować. A może lepiej po prostu założyć nowego bloga, już o typowo dziecięcej tematyce?

środa, 15 października 2014

coraz bliżej razem

       Bardzo dziękuję uprzejmemu hejterowi który po prostu zjechał mnie po całej linii nie mając pojęcia o mojej dotychczasowej sytuacji. Możliwe że w wielu przypadkach ma rację, ale chyba wyraźnie napisałam że moje dziecko BYLO PLANOWANE tylko na jaw wyszły okoliczności wcześniej ukrywane przede mną. Smutno że piszesz takie bzdury nie przeczytając więcej niż pół posta. ;) A.. i jeszcze jedno- naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tacy ludzie od razu piszą o sexie z księdzem? Chcesz nam coś powiedziec? Masz jakiś fetysz czy po prostu piszesz z własnego przykładu? Szczerze to nawet nie wiem jak to skomentowac bo jest to dla mnie aż tak głupie.

        U mnie coraz lepiej. Dajemy sobie jakoś radę. Mój miś przeziębiony i widzę jak męczy się jeszcze bardziej, ale nie poddaje się i pracuje pełną parą za wszystkie poprzednie błędy. Mowiłam że mamy już wózeczek? Szczerze nie podoba mi się tak bardzo, ale powiedział że jak coś to weźmiemy jakiś inny. Mamy też śliczny bujaczek i fotelik. Powoli wszystko kompletujemy. Ohhh już się nie mogę doczekać kiedy dzidzia przyjdzie na świat. :) Byliśmy u lekarza i wszystko jest na bardzo dobrze. :) Będzie dziewczynka w 80% za niedługo mamy bardziej szczegółowe usg i wtedy wszystko się potwierdzi. Troszkę się zasmuciłam tym faktem, bo mamy już tyle ślicznych ubranek dla chłopca, że żal się z nimi rozstawać i nadal nie wiem jakie imię dla dziewczynki wybrać, ale przecież najważniejsze to żeby dzidzia urodziła się zdrowiutka i silna.:) Waży już jakieś 930g więc jak na swój wiek to bardzo dobrze :) Przytyłam już 5 kg. Przede mną ostatni trymestr. Już coraz ciężej odpędzić się od jedzenia. Pomocy! Za 3 mies. będę piłeczką ! ;D Jeszcze święta... już czuję jak będą robić mi się rozstępy

piątek, 10 października 2014

Nowe nadzieje

         Nie wytrzymałam. Płacząc dzwoniłam. W końcu odebrał. Usłyszał że coś jest nie tak. Powiedział ze jest jakies 100 km. od domu i ze zaraz bedzie wracał prosto do mnie. Pojawił się po 22.  Jak gdyby nigdy nic otworzyłam mu drzwi i znów położyłam się do łóżka. Gdy się wykąpał odgrzałam mu jedzenie i powoli zaczęłam pytać. Widzę jego zmęczenie gdy do mnie wraca i wtedy tak bardzo mięknie mi serce. Kocham go ponad życie i nie potrafię nad tym zapanować. Gdy słyszę jego różne słowa o tym jak jest mu ciężko i jak bardzo marzy o tym żeby wszystko się skończyło i miał już upragniony spokój robi mi się go naprawdę żal. Może przesadzam z tym wszystkim. W końcu robi to wszystko dla nas, dla mnie i maluszka, żebyśmy nie mieli żadnych problemów później. Zeby wszystkie jego sprawy się zakończyły i abyśmy mogli żyć spokojnie. Widzę czasami jego łzy, odwraca wtedy głowę ale dotykając jego twarzy czuję jak spływają mu po policzku. Wtedy wierzę we wszystko.
            Mówiłam mu o pracy i o tym że potrzebuję go tu w domu, oraz że boję się że poźniej dziecko nie będzie go wgl. poznawało, widząc go raz na kilka dni. Odpowiada na to że jak na razie przez jakiś jeszcze czas musi tak być, że wszystko zbliża się ku końcowi, ale z każdym dniem jest coraz ciężej, jest coraz bardziej wyczerpany. Twierdzi że tak zarobi więcej niż w normalnej pracy i jeżeli chemy coś mieć to nie może iść pracować za 2000 zl. Martwi mnie czy kiedykolwiek będzie chciał legalnie pracować.
           Powtarzam mu o zbliżającej się zimie. Potrzebie kupna węgla i masy rzeczy dla dzidziusia, oraz o jakimś dokładaniu się do budżetu domowego. Myślę że zdaje sobie z tego sprawę.
           Postanowiłam dać mu jeszcze szanse na poprawę. Nie chcę przekreślać tego wszystkiego co nas łączy. Wczoraj był bardzo czuły. Został cały dzień. Kochaliśmy się 2 razy. Doglądał cały czas brzuszka. Cieszył się że jest juz taki duży i wyczekiwał jakiś lekkich kopnięć. Bardzo mu się podoba gdy czuje ruchy maluszka. Ciągle powtarzał że mnie bardzo kocha. Kolega miał mu przywieźć auto, więc wiadome było że bd go odwoził gdzieś itp. prawdę mówiąc nie myślałam że wróci. Juz tyle razy obiecywał a go nie było, że nie liczyłam na nic.  Wyjechał po 22, wrócił ok 2 w nocy. Nie chciał spać bo mówił że rano musi wcześnie wstać, a zanim się wykąpał i zanim coś zjedliśmy (bo oczywiście dzidek domaga się najwięcej jedzenia w nocy) to było już po 3 i nie opłacało się nam. Coś tam pogrzebał przy swoich sprzętach i w końcu doczekałam się prawdziwych przytulasków, na których oczywiście się nie skończyło. Kochaliśmy się 3 razy. Dosyć czule jak na ostatnie czasy. Z racji starego bloga powinnam wszystko dokładnie opisać, ale nie wiem czy kogokolwiek to jeszcze interesuje. Pozwoliłam mu wyjść po wcześniejszym przygotowaniu mi pysznej herbatki. ;) Zaczekał aż wypiję, poprzytulał mnie jeszcze troszkę i ruszył w swoją drogę.  Jego planem było przyjechać po południu po łóżeczko żeby je przygotować do malowania, ale coś go nie ma, więc pewnie juz nie przyjedzie. Może nie ma czym, bo jego samochód jest  w totalnej rozsypce i przyjeżdza tylko jakimiś pożyczonymi. Jeszcze nie dzwonił. Mam nadzieję że do godz. 21 to zrobi, bo jeśli nie to chyba nie dotarło że potrzebuję więcej jego uwagi.
            Na bieżąco będę zdawał wszelkie relacje.
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki aby było lepiej :)

środa, 8 października 2014

Ból

            Kolejny dzień ciszy jest nie do wytrzymania. Zero znaku życia od mego ukochanego. Wygadałam się koleżankom  z mojej sytuacji.Widzę że mogę na nie liczyć. Są chętne mi pomóc, ale dam sobie jakoś radę sama, z pomocą rodziców na pewno mi się uda.
            Odczułam lekką ulgę gdy o wszystkim komuś opowiedziałam. Wiem że nie jestem sama, kolezanka o której pisałam wczoraj jednak nie ma tak kolorowo. Jej facet zachowuje się podobnie. Tylko że ona chociaż ma pieniądze.
            Pragnę by wszystko wróciło do normy. Modlę się o to do Boga. Damy radę. Ja bym nie dała? Zawsze taka silna, nie bojąca się nowych wyzwań? Pokażę każdemu że jeszcze mi się uda i coś osiągnę i że dziecko to nie jest koniec świata.
WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE z nim lub bez niego. Najważniejsze jest dziecko. I tym teraz będę się kierować.
             Szykuję się na ostatnią rozmowę z Adamem. To będzie jego ostatnia szansa na wspólne życie. Nie jestem tylko pewna czy doczekam się go w końcu.

wtorek, 7 października 2014

Z biegiem czasu nie wszystko wygląda tak kolorowo.

          Po pierwsze powrót do starego stylu. Myślę że ten jest o wiele czytelniejszy. Dlaczego nie odzywałam się prawie rok? Sama nie wiem. Być może nie chciałam by mój ukochany ( jak to go wcześniej nazywałam) zobaczył że prowadzę bloga. Chcę wam to wynagrodzić i opisać najważniejsze wydarzenia.
          Ostatni post opowiada o moim pierwszym razie z wybrankiem mojego serca. Tak, tak pokochałam go. Powiedziałam mu to. Spędziłam z nim święta. Potem sylwestra. Później moją studniówkę. Oczywiście sexu było coraz więcej. Nocował u mnie codziennie. Rano zawoził mnie do szkoły, popołudniu odbierał z niej. Gdy chciałam jechałam do jego pracy, gdy miałam naukę wracałam na trochę do domu. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Wszystko toczyło się w zawrotnym tempie. Przestał brać narkole. Zaczęliśmy myśleć o przyszłości. O dzieciach, wspólnym mieszkaniu, pracy itp. Podobało mi się to bardzo. Myślałam: w końcu spotkałam tego jedynego, starszego, rozsądnego, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji. To mój wymarzony książę.
           Jak to w bajkach bywa nigdy nie jest do końca kolorowo. Tuż po maturze (którą szczęśliwie zdałam) zaczęły się ze mną dziać złe rzeczy. Nie mogłam nic jeść. Cały czas odczuwałam nudności. Byłam tak słaba, że  nie potrafiłam sama dojść do toalety. Całymi dniami leżałam w łóżku przez jakies 1,5 miesiąca. Schudłam tak bardzo że nie miałam co na siebie włożyć. Nawet zwykłe koszulki leżały na mnie jak na wieszaku. Jeździłam po szpitalach, robili mi badania i nikt nie wiedział co mi jest. Miałam zarezerwowaną wizytę u ginekologa z racji moich rzadkich miesiączek. Okazało się że jestem w 10 tygodniu ciąży.  Książę nie zawsze wracał na noc do domu. Wyjawił mi że ma długi i musi je pospłacać jeżeli chcemy na poważnie myśleć o założeniu rodziny. Nie wiem gdzie wtedy przebywał. Nie kochaliśmy się już tak często, ale gdy do tego dochodziło było mi lepiej niż kiedykolwiek. Była to chyba połowa czerwca. Teraz mamy październik i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Rodzina do dziś nie może zaakceptować tego dziecka. Wszyscy patrzyli na mnie z pogardą. Jak mogłam być tak głupia żeby ledwo kończąc szkolę pakować się w dziecko. Ale przecież miało być zupełnie inaczej. Książę obiecywał że pójdzie do normalnej pracy, że będzie się starał aby mi i dziecku niczego  nie brakowało. Wierzyłam w to wszystko. W końcu nie mówi tego byle kto tylko mój ukochany. Kiedy przyszło płacić za badania nie było za co. Bo przecież on spłaca długi. Do dziś nie wiem ile ich było a raczej ile ich nadal jest. Mówi że zostało mu może ze 2/3 tysiące. Nie wiem czy w to wierzyć. W nic już nie wierzę. Czuję się jakbym została z dzieckiem sama. Nie dostaję od niego teraz żadnych pieniędzy. Nie ma go czasami po 3 dni. Nawet nie dzwoni aby zapytać jak się czuję. Utrzymują nas moi rodzice bo wyrzucili go z domu. Potrzeb teraz mam bardzo dużo. Nie zdawałam sobie sprawy że tyle rzeczy trzeba mieć i dla siebie i dla maluszka. W tej chwili nie mam pieniędzy dosłownie na nic. Od miesiąca czy dwóch nie przyniósł mi ani złotówki, a co miałam to jeszcze zabrał, na paliwo, na papierosy itp. Nie miałam za co kupić tabletek ciążowych. Nie mówiąc juz o ubraniach. W żadne spodnie nie mieści mi się brzuch, wszystko ciśnie i boli. Nie zapytał czy mam w czym chodzić. Siostra dała mi 50 zł. powiedziała żebym kupiła sobie farbe do włosów i jakiś kosmetyk. oczywiście wydałam to na badania i te tabletki. Nie zdajecie sobie sprawy jak było mi wstyd brać od niej te pieniądze, ale wiedziałam że mi się przydadzą. Moim rodzicom się nie przelewa. Oboje nie pracują i żyją z oszczędności które z dnia na dzień nikną w zastraszającym tempie. Mam duży dom, zbliża się zima. Zeby go ogrzać potrzeba kupę węgla. Zimą miałam ciepło w domu od godz. 15 do 22 bo na tyle zawsze nas było stać, więcej nikt w piecu nie palił. A gdy bedzie dziecko? Trzeba ogrzewać dom 24/dobę. Za co? Jestem załamana. Płaczę każdego dnia. Boję się że nawet wózka nie będę miała. A pieluchy to chyba te tetrowe kupię i będę prać bo kto mi da gdy paczka pieluch kosztuje 50 zł i starcza na kilka dni? Możecie myśleć że jestem głupia i sama tego chciałam, ale nie myślałam że mój książę wypnie się na mnie dupą a ja zostanę z tym wszystkim sama. Nie mam już nawet znajomych. Utrzymuję kontakt z dwoma koleżankami. Jedna też właśnie urodziła dziecko. Ma 16 lat, ale jej chłopak ją utrzymuje i ona nie ma takich problemów. Jest szczęśliwą młodziutką mamą.
            Czasami tak bardzo żałuję tego co się stało. Załuję tego maluszka. Ale przecież to nie jego wina że przyjdzie na świat. Jest mi później głupio że tak myślę, bo bardzo go kocham. Na szczęście nie zapeszając ciąża przebiega w porządku. Dzidziuś rośnie, dużo się wierci i przekręca tak że skacze mi cały brzuszek. Najmilsze jednak jest to gdy rusza delikatnie nóżką lub rączką i czuć takie głaskanie tam w środku. Wkraczamy już w 6 miesiąc. :) Niedługo się zobaczymy.
            Nie chcę być samotną mamą, ale jeżeli mój książę w tym miesiącu nie pójdzie do uczciwej pracy i nie bedzie go przy mnie to będę zmuszona się z nim rozstać. Moi rodzice już od dawna się wkurzają że muszą go utrzymywać a on tylko śpi jak już jest w domu i nawet  z grzeczności nie zapyta czy w czymkolwiek pomóc. Do tego zawsze nagaduje coś na nich, a przecież gdyby nie oni to chodziłby glodny i brudny. Ostatnio powiedział mi nawet że jak go mocno wkurwię to już więcej go nie zobaczę. To przykre, ale niestety prawdziwe. Czasami myślę że może tak byłoby nawet lepiej.
            Obmyśliłam sobie już taki plan że do czasu narodzin, poproszę rodziców o utrzymanie i kupienie mi najpotrzebniejszych rzeczy dla dziecka. Później pójdę do opieki społecznej. Jako samotna matka bez pracy może coś dostanę. Co do becikowego to już mi się podobno nie należy bo aby je dostać trzeba wykryć ciąże wcześniej niż ten cholerny 10 tydzień. Może uda się to jakoś załatwić, wtedy chociaż trochę pieniędzy by się zwróciło. 1000 zł. to nie dużo ale dla mnie to będzie ratunek.  Gdy dzidziuś już podrośnie, będzie miał z 8/9 miesięcy znajdę sobie jakąś pracę żeby nie być utrzymanką rodziców. Nawet za 1500 zł. będę w stanie utrzymać dzidziusia. Gdy mnie nie będzie zajmować się nim będzie moja mama. Ona mnie nigdy nie zostawi i wiem że zawsze mogę na nią liczyć.
           Smutno kończy się historia nimfomanki, z ciekawymi planami na przyszłość. Myślę że bloga zachowam. Może mój smutny los się odmieni i jeszcze będzie między nami dobrze. Wierzę w to chodź nie ukrywam że  z dnia na dzień coraz słabiej.  Jeżeli chcecie wiedzieć co u mnie słychać to piszcie, na pewno się odezwę, i tak nie mam nic do roboty, oprócz oglądania telewizji i spania. Przecież nie mam nawet do kogo wyjść. Chętnie poczytam jakiś wskazówek, czy rad dotyczących mojej sytuacji. Może ktoś z was coś na ten temat wie.

Pozdrawiam. :)