wtorek, 28 października 2014

USG I MAŁE PROBLEMY

Byłam dziś na USG. Myślałam że tak jak ostatnio będzie mi je robił inny lekarz ale niestety znów ta durna baba dosiadła się do sprzętu którym chyba nie potrafi się obsługiwać. ;/ Z każdą wizytą u niej jestem coraz bardziej zła i niezadowolona. Gdyby nie fakt że ma mi dopisać wizytę abym dostała becikowe już dawno  zmieniłabym ginekologa.
Oczywiście nie dostałam żadnego zdjęcia mojej kruszynki ale za badanie trzeba było zapłacić.
dzidziuś ma : ok 27 tyg i 4 dni
waży : ok 1100g
Niestety dziś dowiedziałam się że moje łożysko ma już III stopień... oczywiście nie wyjaśniono mi co to oznacza, mówili tylko że przebywam w środowisku palaczy i to źle wpłynęło na moje łożysko. Po ogólnym sprawdzeniu w internecie dowiedziałam się że ten III stopień to po prostu stopień starzenia się łożyska i że powinno się go osiągnąć dopiero pod koniec ciąży. Nie wiem dlaczego tak się "zestarzało" bo nie przebywam wśród palaczy. No dobrze mój ojciec pali, Adam również, ale on nigdy nie pali przy mnie od kiedy jestem w ciąży. Ojciec palił w domu, ale tylko w wybranych miejscach a ja większość czasu spędzam w nowo wyremontowanym pokoiku gdzie pachnie tym czym JA chcę a nie dymem papierosowym.
Powiedzieli też coś w stylu że dzidziuś może teraz nie rozwijać się tak szybko jak powinien.
Z każdą wizytą zmienia się termin porodu. Moja lekarka nie potrafi niczego dostrzec ani wymierzyć bo jak to mówi " nie może utrafić " Dobrze że chociaż płeć W KOŃCU odgadła, ale to i tak było z wielkim znakiem zapytania. Możliwe jest też że trafię do szpitala o wiele szybciej niż zakładane terminy porodu. Bardzo nie lubię przebywać w szpitalach bo mam z nimi wiele przykrych wspomnień, ale dla dziecka wszystko.
Gdy powiedziałam o wszystkim Adamowi wpadł w ogromny szał i zaczął krzyczeć że następnym razem pójdzie do lekarza ze mną i wytarga tą babę po całym gabinecie a później zabierze ją do jakiegoś dobrego okulisty skoro jest taka ślepa. Mówił też że mam więcej nie chodzić do niej bo przecież to nie ma sensu. Cały czas mówi że wszystko jest dobrze a tu nagle wyskakuje z takimi tekstami. Naprawdę dziwne jest to że nic wcześniej nie widziała. Muszę porozmawiać z Adamem na spokojnie co  z tym zrobić. Może faktycznie lepiej będzie iść do innego lekarza, już pal licho te 1000 zł. Zdrowie dzidziusia jest tutaj najważniejsze.
Moja kruszynka jest bardzo malutka. Jest to też spowodowane tym że ja jestem bardzo drobną osobą. Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Może trzeba wykonać jakieś dodatkowe badania? Ta lekarka nic konkretnego mi nie mówi. U niej zawsze jest wszystko na oko i około, żadnych konkretów. Zna się doskonale na tylko jednej rzeczy: wyłudzaniu pieniędzy.

Z innej beczki: zgarnęłam dziś listopadowy numer gazetki z rossmanna. Znalazłam w niej wiele super promocji np. na pieluszki, chusteczki  nawilżane czy kremiki na odparzenia i żele do kąpieli dla maluszków. Myślę że już zacznę się w takie rzeczy zaopatrywać. Przecież nie stracą ważności w przeciągu 2/3 miesięcy a nie wiadomo jak to ze mną będzie później. Czy będę w tym szpitalu już wcześniej czy nie, poza tym bieganie po sklepach z wielkim brzuszkiem nie jest zbyt wygodne a wiem że Adam po przepłaca  a moja mama będzie stała przy regale 2 godz i dalej nie będzie wiedziała który kremik wybrać więc wolałabym załatwić to wszystko sama.  Mówiłam Adamowi że dobrze byłoby to kupić już wcześniej i przyznał mi rację.  Chciałam kupić dziś prześliczny rożek dla niemowlaczka ale ostatecznie się wstrzymałam. Adam ma jechać na dniach do kogoś po takie rzeczy dla dziewczynki więc może akurat tam coś takiego będzie i nie potrzebne będzie wydawanie pieniędzy

Kolejnym dylematem jest imię. Adam mówi żebym wybrała jakie chcę i jemu będzie pasowało każde. Ja niestety nie mogę się zdecydować. Nie chcę żeby moje dziecko miało imię jak każda inna dziewczynka. Bo głupotą dla mnie jest dawanie dziecku jakiegoś imienia tylko dlatego że akurat na ten rok jest ono modne. Strasznie podoba mi się imię Julia, ale gdy słyszę że co druga dziewczynka ma na imię Julka to aż mnie bierze na wymioty. Tak samo jest z Lenkami, Majami, Zuziami Oliwkami i paroma innymi. Nie mówię że imiona są brzydkie, ale trochę krzywo będzie gdy w klasie będą 3 Julki, 2 Zuzie i 3 Maje.
Mnie podoba się imię : Rita, Tamara, Laura, Dagmara, Kamila, Sabina i Joanna. Ładnie brzmi też Pola, ale Apolonia jakoś do mnie nie przemawia. Szukałam pomocy w znaczeniu imion, ale w internecie jest tego tak dużo i tak odbiegają od siebie treścią, że stwierdziłam iż nie ma to jakiegokolwiek sensu. Stoję pod wielkim znakiem zapytania i właśnie z tego powodu czasami troszkę żałuję że nie jest to chłopiec bo dla chłopca miałam już imię od bardzo dawna i Adam o dziwo wybrał to samo :)

Co do relacji z Adamem to sama nie wiem. Dam mu jeszcze trochę czasu. Zależy mi by w końcu poszedł do legalnej pracy i spędzał więcej czasu ze mną. Mówiłam mu to nawet dziś. Obiecuje że już niebawem tak będzie. Chcę wierzyć że mówi prawdę :)

niedziela, 26 października 2014

MAŁE ZMIANY

Stwierdziłam, że poprzedni wygląda nie pasuje do mojej obecnej sytuacji. Postanowiłam nie bawić się w tworzenie kolejnych blogów, stare posty zostają, jednak wygląd i tematyka będą już trochę inne.
Adam był. Oczywiście jak zawsze większość czasu przespał, ale wczoraj nawet byłam z niego dumna. Zawsze mi pomaga gdy coś trzeba zrobić, nie mogę powiedzieć że nie, po prostu czasami jest tak zmęczony, że nie dociera do niego to co mówię, jednak wczoraj wstał i zabrał się ze mną za sprzątanie. Odkurzył 2 pokoje, trzepał dywany, zbierał pajęczynki, składał ubrania i nawet zrobił porządek w swoich papierkach. Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, po skończonej pracy nie poszedł od razu spać tylko oglądał TV i trochę ze mną rozmawiał. Dziś też miał przebłyski istnienia, można było z nim chwilkę porozmawiać. Niestety już go nie ma. Mówi że ma zamiar wrócić na noc, ale nie jestem co do tego przekonana, bo zawsze gdy tak mówi nie dotrzymuje słowa.Po za tym po co miałby tam jechać tylko na 3/4 godziny? Co tam zrobi do tego w niedziele? Pojechał w spodniach od garnituru, do roboty? Już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam mieszane odczucia.
 Zdobyłam dziś nowy wózek. Ten podoba mi się o wiele bardziej. Jest zadbany i trochę mniejszy. Łatwo ściąga się wszystkie elementy więc nie będzie problemu z praniem. Gondola i spacerówka są oddzielnie, więc i chyba waga jest trochę niższa i do tego jeszcze fotelik samochodowy dla niemowlaka, z tego samego zestawu.  Dostałam też 2 kocyki, trochę grzechotek, matę ze zwierzątkami które wydają odgłosy i karuzelę do łóżeczka. Bardzo chciałam coś takiego mieć i udało się :)  Jest też wanienka różowa, na stojaku i różowiutki bujaczek, ale na razie go nie braliśmy bo nie było już miejsca i nie wiem czy wgl. będzie potrzebny bo już jeden przecież mamy. Cieszę się ze wszystkich takich rzeczy. Są takie słodkie.
Za 2 dni USG i znów zobaczę moje słodkie maleństwo :)
Nie wiem jak potoczą się sprawy z Adamem. Tak pragnę żeby to wszystko się skończyło. Tak bardzo brakuje mi bliskości z nim. Jego pocałunków, dotyku, czułości. Czy to kiedykolwiek wróci?

wtorek, 21 października 2014

CZY SNY SIĘ SPRAWDZAJĄ?

         Ostatnio miałam bardzo dziwny sen. W senniku dowiedziałam się że ma oznaczać lepszy czas, że teraz jestem lekko podłamana, mam wahania nastroju, moje uczucia są niepewne, ale w najbliższym czasie wszystko się unormuje i będzie  w porządku. Jest w tym wszystkim poro racji, więc oby poprawa moich relacji z najbliższymi i więcej ufności również okazały się prawdą.
          Z Adamem trochę lepiej. Wracał na noc do domu. Ostatnio był całe 2 dni i dwie noce. Większość jak zwykle przespał, ale chociaż miałam go przy sobie. Troche się kłóciliśmy, ale w ostateczności jesteśmy pogodzeni. Pamiętam że znów powiedział coś w stylu że pójdzie i go już nie będzie. W końcu wyrzuciłam to z siebie i odpowiedziałam "to idź, zostaw mnie z dzieckiem samą, dam sobie jakoś radę".
           Wciąż jest bardzo zawiedziony tym że urodzi się nam dziewczynka, ale przecież to nie jest niczyja wina. Dziecko to dziecko i powinno się kochać każde.
            Mówił, że oddał już wszystkie pieniądze, że w przeciągu kilku dni zakończy robotę za którą ma dostać jakieś 5 tys. po dokańcza w tym czasie też resztę spraw i pójdzie do normalnej legalnej pracy. Tak bardzo chciałabym żeby to była prawda, żeby w końcu się wszystko udało, żeby przyniósł te pieniądze do domu, żeby można było kupić już wszystko co potrzebne i żeby w końcu był przy mnie jak normalny facet. Nie cieszę się tym na wyrost bo nie wiadomo co z tego będzie i czy wszystko potoczy się po jego myśli, traktuję to z dystansem, ale cieszę się, że w końcu nie ma już tych długów.
            Dostałam od chrzestnej cudowne ubranka dla dzidziusia. Większość jest różowiutka, więc typowo na dziewczynkę. Są naprawdę piękne. Najbardziej podobają mi się włochate buciki i komplet: kurteczka, kamizelko-spodenki (bo nie wiem jak to nazwać) i rękawisie. Niestety niuńka założy to dopiero za roczek. Postaram się porobić zdjęcia i pochwalić moimi nowymi nabytkami :) Ubranka są używane, ale wcale tego nie widać, są czyściutke, pachnące, nie porozciągane, ani zmechacone. Wyglądają jak nówki, niektóre wydaje mi się nie były wcale noszone.
          Co do wózka to jeszcze nie mamy nic nowego. Babka od której chciałam wziąć wózek spuściła już z ceny jakieś 50 zł. Ktoś ode mnie z rodziny ma też do oddania wózek więc wybierzemy się tak kiedyś i zdecydujemy co z tym w końcu zrobić :)
           Na razie to chyba tyle nowych wieści. Chciałabym jakoś ładnie urządzić tego bloga. Już na taki styl bardziej delikatny, jasny, ale niestety nie potrafię tego jakoś ładnie skomponować. A może lepiej po prostu założyć nowego bloga, już o typowo dziecięcej tematyce?

środa, 15 października 2014

coraz bliżej razem

       Bardzo dziękuję uprzejmemu hejterowi który po prostu zjechał mnie po całej linii nie mając pojęcia o mojej dotychczasowej sytuacji. Możliwe że w wielu przypadkach ma rację, ale chyba wyraźnie napisałam że moje dziecko BYLO PLANOWANE tylko na jaw wyszły okoliczności wcześniej ukrywane przede mną. Smutno że piszesz takie bzdury nie przeczytając więcej niż pół posta. ;) A.. i jeszcze jedno- naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tacy ludzie od razu piszą o sexie z księdzem? Chcesz nam coś powiedziec? Masz jakiś fetysz czy po prostu piszesz z własnego przykładu? Szczerze to nawet nie wiem jak to skomentowac bo jest to dla mnie aż tak głupie.

        U mnie coraz lepiej. Dajemy sobie jakoś radę. Mój miś przeziębiony i widzę jak męczy się jeszcze bardziej, ale nie poddaje się i pracuje pełną parą za wszystkie poprzednie błędy. Mowiłam że mamy już wózeczek? Szczerze nie podoba mi się tak bardzo, ale powiedział że jak coś to weźmiemy jakiś inny. Mamy też śliczny bujaczek i fotelik. Powoli wszystko kompletujemy. Ohhh już się nie mogę doczekać kiedy dzidzia przyjdzie na świat. :) Byliśmy u lekarza i wszystko jest na bardzo dobrze. :) Będzie dziewczynka w 80% za niedługo mamy bardziej szczegółowe usg i wtedy wszystko się potwierdzi. Troszkę się zasmuciłam tym faktem, bo mamy już tyle ślicznych ubranek dla chłopca, że żal się z nimi rozstawać i nadal nie wiem jakie imię dla dziewczynki wybrać, ale przecież najważniejsze to żeby dzidzia urodziła się zdrowiutka i silna.:) Waży już jakieś 930g więc jak na swój wiek to bardzo dobrze :) Przytyłam już 5 kg. Przede mną ostatni trymestr. Już coraz ciężej odpędzić się od jedzenia. Pomocy! Za 3 mies. będę piłeczką ! ;D Jeszcze święta... już czuję jak będą robić mi się rozstępy

piątek, 10 października 2014

Nowe nadzieje

         Nie wytrzymałam. Płacząc dzwoniłam. W końcu odebrał. Usłyszał że coś jest nie tak. Powiedział ze jest jakies 100 km. od domu i ze zaraz bedzie wracał prosto do mnie. Pojawił się po 22.  Jak gdyby nigdy nic otworzyłam mu drzwi i znów położyłam się do łóżka. Gdy się wykąpał odgrzałam mu jedzenie i powoli zaczęłam pytać. Widzę jego zmęczenie gdy do mnie wraca i wtedy tak bardzo mięknie mi serce. Kocham go ponad życie i nie potrafię nad tym zapanować. Gdy słyszę jego różne słowa o tym jak jest mu ciężko i jak bardzo marzy o tym żeby wszystko się skończyło i miał już upragniony spokój robi mi się go naprawdę żal. Może przesadzam z tym wszystkim. W końcu robi to wszystko dla nas, dla mnie i maluszka, żebyśmy nie mieli żadnych problemów później. Zeby wszystkie jego sprawy się zakończyły i abyśmy mogli żyć spokojnie. Widzę czasami jego łzy, odwraca wtedy głowę ale dotykając jego twarzy czuję jak spływają mu po policzku. Wtedy wierzę we wszystko.
            Mówiłam mu o pracy i o tym że potrzebuję go tu w domu, oraz że boję się że poźniej dziecko nie będzie go wgl. poznawało, widząc go raz na kilka dni. Odpowiada na to że jak na razie przez jakiś jeszcze czas musi tak być, że wszystko zbliża się ku końcowi, ale z każdym dniem jest coraz ciężej, jest coraz bardziej wyczerpany. Twierdzi że tak zarobi więcej niż w normalnej pracy i jeżeli chemy coś mieć to nie może iść pracować za 2000 zl. Martwi mnie czy kiedykolwiek będzie chciał legalnie pracować.
           Powtarzam mu o zbliżającej się zimie. Potrzebie kupna węgla i masy rzeczy dla dzidziusia, oraz o jakimś dokładaniu się do budżetu domowego. Myślę że zdaje sobie z tego sprawę.
           Postanowiłam dać mu jeszcze szanse na poprawę. Nie chcę przekreślać tego wszystkiego co nas łączy. Wczoraj był bardzo czuły. Został cały dzień. Kochaliśmy się 2 razy. Doglądał cały czas brzuszka. Cieszył się że jest juz taki duży i wyczekiwał jakiś lekkich kopnięć. Bardzo mu się podoba gdy czuje ruchy maluszka. Ciągle powtarzał że mnie bardzo kocha. Kolega miał mu przywieźć auto, więc wiadome było że bd go odwoził gdzieś itp. prawdę mówiąc nie myślałam że wróci. Juz tyle razy obiecywał a go nie było, że nie liczyłam na nic.  Wyjechał po 22, wrócił ok 2 w nocy. Nie chciał spać bo mówił że rano musi wcześnie wstać, a zanim się wykąpał i zanim coś zjedliśmy (bo oczywiście dzidek domaga się najwięcej jedzenia w nocy) to było już po 3 i nie opłacało się nam. Coś tam pogrzebał przy swoich sprzętach i w końcu doczekałam się prawdziwych przytulasków, na których oczywiście się nie skończyło. Kochaliśmy się 3 razy. Dosyć czule jak na ostatnie czasy. Z racji starego bloga powinnam wszystko dokładnie opisać, ale nie wiem czy kogokolwiek to jeszcze interesuje. Pozwoliłam mu wyjść po wcześniejszym przygotowaniu mi pysznej herbatki. ;) Zaczekał aż wypiję, poprzytulał mnie jeszcze troszkę i ruszył w swoją drogę.  Jego planem było przyjechać po południu po łóżeczko żeby je przygotować do malowania, ale coś go nie ma, więc pewnie juz nie przyjedzie. Może nie ma czym, bo jego samochód jest  w totalnej rozsypce i przyjeżdza tylko jakimiś pożyczonymi. Jeszcze nie dzwonił. Mam nadzieję że do godz. 21 to zrobi, bo jeśli nie to chyba nie dotarło że potrzebuję więcej jego uwagi.
            Na bieżąco będę zdawał wszelkie relacje.
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki aby było lepiej :)

środa, 8 października 2014

Ból

            Kolejny dzień ciszy jest nie do wytrzymania. Zero znaku życia od mego ukochanego. Wygadałam się koleżankom  z mojej sytuacji.Widzę że mogę na nie liczyć. Są chętne mi pomóc, ale dam sobie jakoś radę sama, z pomocą rodziców na pewno mi się uda.
            Odczułam lekką ulgę gdy o wszystkim komuś opowiedziałam. Wiem że nie jestem sama, kolezanka o której pisałam wczoraj jednak nie ma tak kolorowo. Jej facet zachowuje się podobnie. Tylko że ona chociaż ma pieniądze.
            Pragnę by wszystko wróciło do normy. Modlę się o to do Boga. Damy radę. Ja bym nie dała? Zawsze taka silna, nie bojąca się nowych wyzwań? Pokażę każdemu że jeszcze mi się uda i coś osiągnę i że dziecko to nie jest koniec świata.
WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE z nim lub bez niego. Najważniejsze jest dziecko. I tym teraz będę się kierować.
             Szykuję się na ostatnią rozmowę z Adamem. To będzie jego ostatnia szansa na wspólne życie. Nie jestem tylko pewna czy doczekam się go w końcu.

wtorek, 7 października 2014

Z biegiem czasu nie wszystko wygląda tak kolorowo.

          Po pierwsze powrót do starego stylu. Myślę że ten jest o wiele czytelniejszy. Dlaczego nie odzywałam się prawie rok? Sama nie wiem. Być może nie chciałam by mój ukochany ( jak to go wcześniej nazywałam) zobaczył że prowadzę bloga. Chcę wam to wynagrodzić i opisać najważniejsze wydarzenia.
          Ostatni post opowiada o moim pierwszym razie z wybrankiem mojego serca. Tak, tak pokochałam go. Powiedziałam mu to. Spędziłam z nim święta. Potem sylwestra. Później moją studniówkę. Oczywiście sexu było coraz więcej. Nocował u mnie codziennie. Rano zawoził mnie do szkoły, popołudniu odbierał z niej. Gdy chciałam jechałam do jego pracy, gdy miałam naukę wracałam na trochę do domu. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Wszystko toczyło się w zawrotnym tempie. Przestał brać narkole. Zaczęliśmy myśleć o przyszłości. O dzieciach, wspólnym mieszkaniu, pracy itp. Podobało mi się to bardzo. Myślałam: w końcu spotkałam tego jedynego, starszego, rozsądnego, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji. To mój wymarzony książę.
           Jak to w bajkach bywa nigdy nie jest do końca kolorowo. Tuż po maturze (którą szczęśliwie zdałam) zaczęły się ze mną dziać złe rzeczy. Nie mogłam nic jeść. Cały czas odczuwałam nudności. Byłam tak słaba, że  nie potrafiłam sama dojść do toalety. Całymi dniami leżałam w łóżku przez jakies 1,5 miesiąca. Schudłam tak bardzo że nie miałam co na siebie włożyć. Nawet zwykłe koszulki leżały na mnie jak na wieszaku. Jeździłam po szpitalach, robili mi badania i nikt nie wiedział co mi jest. Miałam zarezerwowaną wizytę u ginekologa z racji moich rzadkich miesiączek. Okazało się że jestem w 10 tygodniu ciąży.  Książę nie zawsze wracał na noc do domu. Wyjawił mi że ma długi i musi je pospłacać jeżeli chcemy na poważnie myśleć o założeniu rodziny. Nie wiem gdzie wtedy przebywał. Nie kochaliśmy się już tak często, ale gdy do tego dochodziło było mi lepiej niż kiedykolwiek. Była to chyba połowa czerwca. Teraz mamy październik i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Rodzina do dziś nie może zaakceptować tego dziecka. Wszyscy patrzyli na mnie z pogardą. Jak mogłam być tak głupia żeby ledwo kończąc szkolę pakować się w dziecko. Ale przecież miało być zupełnie inaczej. Książę obiecywał że pójdzie do normalnej pracy, że będzie się starał aby mi i dziecku niczego  nie brakowało. Wierzyłam w to wszystko. W końcu nie mówi tego byle kto tylko mój ukochany. Kiedy przyszło płacić za badania nie było za co. Bo przecież on spłaca długi. Do dziś nie wiem ile ich było a raczej ile ich nadal jest. Mówi że zostało mu może ze 2/3 tysiące. Nie wiem czy w to wierzyć. W nic już nie wierzę. Czuję się jakbym została z dzieckiem sama. Nie dostaję od niego teraz żadnych pieniędzy. Nie ma go czasami po 3 dni. Nawet nie dzwoni aby zapytać jak się czuję. Utrzymują nas moi rodzice bo wyrzucili go z domu. Potrzeb teraz mam bardzo dużo. Nie zdawałam sobie sprawy że tyle rzeczy trzeba mieć i dla siebie i dla maluszka. W tej chwili nie mam pieniędzy dosłownie na nic. Od miesiąca czy dwóch nie przyniósł mi ani złotówki, a co miałam to jeszcze zabrał, na paliwo, na papierosy itp. Nie miałam za co kupić tabletek ciążowych. Nie mówiąc juz o ubraniach. W żadne spodnie nie mieści mi się brzuch, wszystko ciśnie i boli. Nie zapytał czy mam w czym chodzić. Siostra dała mi 50 zł. powiedziała żebym kupiła sobie farbe do włosów i jakiś kosmetyk. oczywiście wydałam to na badania i te tabletki. Nie zdajecie sobie sprawy jak było mi wstyd brać od niej te pieniądze, ale wiedziałam że mi się przydadzą. Moim rodzicom się nie przelewa. Oboje nie pracują i żyją z oszczędności które z dnia na dzień nikną w zastraszającym tempie. Mam duży dom, zbliża się zima. Zeby go ogrzać potrzeba kupę węgla. Zimą miałam ciepło w domu od godz. 15 do 22 bo na tyle zawsze nas było stać, więcej nikt w piecu nie palił. A gdy bedzie dziecko? Trzeba ogrzewać dom 24/dobę. Za co? Jestem załamana. Płaczę każdego dnia. Boję się że nawet wózka nie będę miała. A pieluchy to chyba te tetrowe kupię i będę prać bo kto mi da gdy paczka pieluch kosztuje 50 zł i starcza na kilka dni? Możecie myśleć że jestem głupia i sama tego chciałam, ale nie myślałam że mój książę wypnie się na mnie dupą a ja zostanę z tym wszystkim sama. Nie mam już nawet znajomych. Utrzymuję kontakt z dwoma koleżankami. Jedna też właśnie urodziła dziecko. Ma 16 lat, ale jej chłopak ją utrzymuje i ona nie ma takich problemów. Jest szczęśliwą młodziutką mamą.
            Czasami tak bardzo żałuję tego co się stało. Załuję tego maluszka. Ale przecież to nie jego wina że przyjdzie na świat. Jest mi później głupio że tak myślę, bo bardzo go kocham. Na szczęście nie zapeszając ciąża przebiega w porządku. Dzidziuś rośnie, dużo się wierci i przekręca tak że skacze mi cały brzuszek. Najmilsze jednak jest to gdy rusza delikatnie nóżką lub rączką i czuć takie głaskanie tam w środku. Wkraczamy już w 6 miesiąc. :) Niedługo się zobaczymy.
            Nie chcę być samotną mamą, ale jeżeli mój książę w tym miesiącu nie pójdzie do uczciwej pracy i nie bedzie go przy mnie to będę zmuszona się z nim rozstać. Moi rodzice już od dawna się wkurzają że muszą go utrzymywać a on tylko śpi jak już jest w domu i nawet  z grzeczności nie zapyta czy w czymkolwiek pomóc. Do tego zawsze nagaduje coś na nich, a przecież gdyby nie oni to chodziłby glodny i brudny. Ostatnio powiedział mi nawet że jak go mocno wkurwię to już więcej go nie zobaczę. To przykre, ale niestety prawdziwe. Czasami myślę że może tak byłoby nawet lepiej.
            Obmyśliłam sobie już taki plan że do czasu narodzin, poproszę rodziców o utrzymanie i kupienie mi najpotrzebniejszych rzeczy dla dziecka. Później pójdę do opieki społecznej. Jako samotna matka bez pracy może coś dostanę. Co do becikowego to już mi się podobno nie należy bo aby je dostać trzeba wykryć ciąże wcześniej niż ten cholerny 10 tydzień. Może uda się to jakoś załatwić, wtedy chociaż trochę pieniędzy by się zwróciło. 1000 zł. to nie dużo ale dla mnie to będzie ratunek.  Gdy dzidziuś już podrośnie, będzie miał z 8/9 miesięcy znajdę sobie jakąś pracę żeby nie być utrzymanką rodziców. Nawet za 1500 zł. będę w stanie utrzymać dzidziusia. Gdy mnie nie będzie zajmować się nim będzie moja mama. Ona mnie nigdy nie zostawi i wiem że zawsze mogę na nią liczyć.
           Smutno kończy się historia nimfomanki, z ciekawymi planami na przyszłość. Myślę że bloga zachowam. Może mój smutny los się odmieni i jeszcze będzie między nami dobrze. Wierzę w to chodź nie ukrywam że  z dnia na dzień coraz słabiej.  Jeżeli chcecie wiedzieć co u mnie słychać to piszcie, na pewno się odezwę, i tak nie mam nic do roboty, oprócz oglądania telewizji i spania. Przecież nie mam nawet do kogo wyjść. Chętnie poczytam jakiś wskazówek, czy rad dotyczących mojej sytuacji. Może ktoś z was coś na ten temat wie.

Pozdrawiam. :)