DNI DO PORODU: 37<3
Za tydzień już wigilia. Czas pędzi nieubłaganie, ale teraz się z tego cieszę, bo w końcu już niebawem będę miała przy sobie swojego maluszka
Co do świąt... nadal nie czuję że to już tak blisko. Nie ma śniegu, nie ma magii. W sobotę mam zamiar ubrać choinkę. Może wtedy trochę się wczuję w ten cały klimat. W poniedziałek generalne porządkowanie wszystkiego i przemeblowanie. Już umówiłam się z Adamem że od rana bierzemy się za robotę, że koniecznie ma być i pomagać mi w niektórych czynnościach. Co do sprzątania to nie trzeba się go długo prosić, chociaż o tyle dobrze ;) Wolałabym wszystko zrobić po swojemu, ale niestety brzuszek już nie pozwala mi na wyginanie, schylanie, kucanie i noszenie ciężkich przedmiotów więc jego obecność będzie niezbędna.
Staram się na razie traktować go jeszcze z dystansem i wyrozumiałością. Wierzę że robi to wszystko dla nas, ale czasami przesadza z tym kombinowaniem. Myślę że do narodzin malutkiej wszystko się ułoży. :)
Mówiłam już że mój malutki kociaczek zginął pod kołami samochodu? Stało się to już jakiś miesiąc temu. Tak tak wiem... kobiety w ciąży nie powinny mieć styczności z kotami, ale ja nie potrafię się powstrzymać. Koty są dla mnie jak dzieci. Zawsze potrafiłam sprawić że traktowały mnie lepiej niż wszystkich. Tylko na moich rączkach potrafiły wysiedzieć i zawsze tuliły się tylko do mnie. Niestety mieszkam tak blisko głównej drogi, że czasami nie jest im dane nawet dorosnąć. Rok temu nawet mój mały wredny piesek, który zniszczył mi wiele cennych rzeczy zginął na ulicy. Na szczęście mam po nich pamiątki. Po każdym ze swoich zwierząt zawsze pozostają mi zdjęcia. Uwielbiam robić zdjęcia, szczególnie zwierzętom. Nie zawsze są super ostre, nie zawsze wykadrowane, w większości dziwnie ucięte, gdyż nigdy nie patrzę w aparat tylko cykam kiedy się da, ale są moją małą pamiątką po tych maluchach które potrafiły dać więcej miłości niż niejeden człowiek.
Oto Puszek, nazywany zazwyczaj Pucholem, którego nawet Adam bardzo polubił (mimo iż nienawidzi kotów, sam wołał Puchola lub kazał go sobie przynosić) zasypiał zawsze przytulony do mojej buzi lub brzuszka, albo całkowicie się na nim kładł. Jego ulubioną zabawą było podgryzanie sobie nawzajem szyi z Papitą ( moją suczką) lub atak na kocura z lustra, którym był oczywiście on sam. Śmiesznie było patrzeć jak wskakuje na pufę i skacze na lustro atakując swe własne odbicie. Każdemu było przykro gdy zginął. Nie zdążył nawet dorosnąć.
Witam ;) Dziękuję za odwiedziny na moim blogu- dopiero znalazłam czas by odwiedzić. ;)
OdpowiedzUsuńDodatkowo nominowałam Cie do Liebster Blog Award, więc zapraszam ;)
Uwielbiam kotki!:) Cudny jest
Nie lubię kotów ale małe są urocze. I wiadomo, że każdego zwierzaka szkoda.
OdpowiedzUsuńLubię koty mam w domu dwa, ale wiadomo ze mogą być zagrożeniem.
OdpowiedzUsuńAle fajny kotecek... :)
OdpowiedzUsuńZ tym kontaktem z kotami w ciąży to tak nie przesadzajmy... ;) Po prostu po każdym kontakcie myj dokładnie rączki i na pewno nic nie powinno się dziać ;)
Pozdrawiam cieplutko :*