Ahhh ile pięknych ciuszków dla mojej kruszynki zdobyłam :) Teraz to już absolutnie koniec ze zbieraniem ubranek dla dziecka ! Uważam że dziewczynki nie muszą być ubierane tylko na różowo. Mam parę ubranek z niebieskimi odcieniami, które swoimi wzorkami i obrazkami wcale nie przypominają strojów dla małych panów. Moja maleńka ma ubranka w prawie każdym kolorze :)
Adam przywiózł matę edukacyjną... super, to już 3. Powoli zaczyna brakować miejsca na te wszystkie rzeczy... mało kto może pozwolić sobie w domu na 3 wózki, 4 foteliki, 2 bujaczki, 3 maty, kilka sporych toreb ubranek ( nie liczę tu tych które mam już w komodzie na pierwsze miesiące) 2 łóżeczka ( czekamy na trzecie) chyba 6 kołderek w różnych rozmiarach i jeszcze wielu wielu rzeczy o których nawet teraz nie pamiętam. I gdzie to teraz porozdawać?
Przyszła mi dziś koszula na pobyt w szpitalu i jestem bardzo zawiedziona. Wzór jest ok, bardzo intensywne kolory, ale uszycie już pozostawia wiele do życzenia. Z rękawów wystają jakieś nitki i mam wrażenie że zaraz wszystko się rozerwie, poza tym bardzo dziwnie się marszczą. Długość miała być przed kolano, okazało się że jest za, w obwodzie zmieszczę się 2 razy.... Na metce rozmiar S ale jak dla mnie to L lub nawet XL. Dokładnie zobaczę czy da się ją jakoś przerobić, a jeżeli nie to wznowię poszukiwania. A tak wgl. to koszula naprawdę jest konieczna w szpitalu? Jakieś bawełniane szerokie spodenki nie wchodzą w grę? Rozumiem że musi być przewiew żeby się rana szybko goiła no ale przecież mogę np. obciągać te spodnie do połowy nóg kiedy leżę w łóżku czy coś w tym stylu. Podkłady, wygodne i konieczne, czy wystarczą tylko jakieś bardziej chłonne podpaski?
Mam wiele obaw co do pobytu w szpitalu. Z moim szczęściem trafię zapewne na najgorszą położną pod słońcem i boję się że nie będę dawała sobie rady z maleństwem, bo nigdy jeszcze nie zajmowałam się dziećmi i nie mam nawet pojęcia jak zmienic pieluszkę, żeby czasem nie zrobić krzywdy dziecku.
Coraz częściej myślę o usamodzielnieniu się. Mieszkamy teraz z moimi rodzicami i czuję że jeżeli się od nich nie oderwę to nigdy nie stanę się prawdziwą kobietą. Nie cierpię robić czegokolwiek w domu bo cały czas czuję za plecami oddech matki i pouczanie że to mam robić tak a to inaczej... Nawet przygotowując śniadanie dla Adama zawsze się wtrąca. Gdy chcę przygotować coś do jedzenia samej zawsze jest " zostaw ja to zrobie bo zaraz cos zepsujesz i będzie do wyrzucenia" A na koniec słyszę tylko " nic nie robisz w tym domu, jak ty sobie kiedyś sama poradzisz" Nie zauważa tylko tego że to właśnie ona nie daje mi się usamodzielnić. Gdybym coś zrobiła źle to na nast. raz bym się poprawiła. Człowiek uczy się przecież na błędach. Gdy praktycznie cały miesiąc przemieszkałam poza domem to radziłam sobie bardzo dobrze. Zawsze zrobiłam sobie jakiś obiad... może niezbyt wyszukany bo nie było mnie na takowe stać, ale jakieś spaghetti, czy kotlety z piersi, lub jakieś warzywa na patelni i sałatki wychodziły mi bardzo dobrze. Poza tym trochę sobie dorabiałam, to jaki jakaś ankieterka, to jakieś ulotki (nie miałam 18 lat wiec o prawdziwej pracy nie było mowy) Miałam też czas spotkać się ze znajomymi i posprzątać w mieszkaniu.
Boję się że gdy pojawi się dziecko moja matka będzie nadal dominować i będzie chciała mnie we wszystkim wyręczać bo przecież ona zrobi to lepiej i sprawniej ( 3 dzieci zobowiązuje) a ja na koniec usłyszę że zachciało mi się dzieci a teraz zajmować się nie ma już kto i wszystko jest na jej głowie.
Niestety ograniczają nas teraz środki. Wynajem mieszkania trochę kosztuje a do tego dziecko, papierosy Adama, samochód... Chyba tylko brak pieniędzy trzyma nas w tym domu.
Mała Asia właśnie się obudziła, wierzga w brzusiu jak mały koziołek, do tego chyba znów ma czkawkę. Czas się położyć, aby miała więcej miejsca na wygibasy :) Ciekawe czy Adam się dziś zjawi.
Skąd ja to znam....gdy urodziłam syna miałam zaledwie dwadzieścia lat, teściowa i siostry męża ( w każdy weekend przyjeżdżały i siedziały z rodzinami do niedzielnego wieczora) wszystko wiedziały lepiej...bo co ja mogłam wiedzieć? Słyszałam tylko ....nie zrób mu coś, nie oparz go, nie upuść itd. Jakież to było frustrujące, aż kiedyś nie wytrzymałam i wykrzyczałam mężowi, że mógł sobie wziąć taką starą d....jak jego siostry wtedy może by im pasowało, wylałam ze siebie całą gorycz. Następnym razem przy takich uwagach zabrał głos, a raczej się po każdej z kolei przejechał. A więc przy nim już się nie udzielały, ale jak go nie było wtedy mnie nie oszczędzały, pracował na zmiany,a więc miały kiedy. A więc wzięłam się za sposób i jak coś robiłam zamykałam się w pokoju.
OdpowiedzUsuńJestem w stanie zrozumieć, że to w dobrej wierze, ale jak mówi przysłowie...dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Tak jak wspomniałaś nikt nie uczy się na cudzych błędach,tylko na swoich.
Dziś już sama prawie jestem teściową ( syn mieszka z dziewczyna) i jak nawet coś robi to ja się nie odzywam. Jak gotuje w kuchni ja wychodzę aby nie miała wrażenia, że jej patrzę na ręce. Sama jeszcze mam w pamięci oddech dobrych rad na plecach.
Ty będziesz miała gorzej bo to Twoja mama i jest śmielsza w poczynaniach niż teściowa. Dobrze jest usiąść i się dogadać.....albo jeśli mama ma naturę "dominatora" bo ja wiem lepiej wziąć ją pod włos i powiedzieć....że bardzo cenisz jej pomoc rady, ale chciałabyś tak sama sama spróbować i zapytać czy jak czegoś nie będziesz wiedzieć to możesz do niej iść po radę. Wiem to taka zagrywka, ale dopieści jej ego....a Ty masz szansę na samodzielność.
Ufff ale się rozpisałam :)
Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie :)
Wszystko niestety sprowadza się do kosztów. Obawiam się że nie dalibyśmy teraz rady wynajmować czegoś.
UsuńOjej co Wy z tymi rzeczami zrobicie? do wyboru do koloru. Jestem zdanie, że jak tylko jest okazja i możliwość to młodzi powinni mieszkać sami. Nie chcę krakac ale jak córa się urodzi to mama całkiem nie da Ci nic zrobić przy niej.
OdpowiedzUsuńTeraz my będziemy musieli je komuś pooddawać. Śmialiśmy się wcześniej, że jak tak dalej pójdzie i ludzię będą nam wszystko oddawać to zaczniemy to sprzedawać i jeszcze na tym dzidziusiu zarobimy :P
UsuńKompletnie nie wiem co robić... czasami mówi że ona pokaże mi tylko raz i mam sobie radzić sama, ale nie wiem czy mogę jej w tej kwestii zaufać.
Rzeczywiście sporo tych rzeczy... Musisz zdecydowac które chcesz czy co :p sprawa z rodzicami jest trudna, a z teściami jeszcze gorsza! Nie macie możliwości wynajmu czegoś dla siebie? Kiedy przyjdzie maleństwo bycie w dwójkę jest naprawdę bardzo cenne. Będzie Ci brakowało tej hm ciszy, tak żeby nikt nie gadał za uchem. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńNie mamy na tyle pieniędzy. Wszystko jest teraz takie drogie. Z ciszą i prywatnością nie ma zbyt wielkiego problemu bo mieszkam w dość dużym domu, ale nie zniosę długo ciągłego pouczania i nakazywania że mam to robić tak a nie inaczej.
UsuńNie zazdroszczę sytuacji z mamą, jak macie możliwość zamieszkać samemu, to ja bym się nawet nad tym nie zastanawiała i uciekała, bo podejrzewam, ze jak pojawi się dziecko, to będzie tylko gorzej, a ty będziesz wiecznie sfrustrowana...
OdpowiedzUsuńMusimy jeszcze to wszystko dokładnie przemyśleć. Sama nie wiem jeszcze czego tak naprawdę chcę.
Usuń