wtorek, 7 października 2014

Z biegiem czasu nie wszystko wygląda tak kolorowo.

          Po pierwsze powrót do starego stylu. Myślę że ten jest o wiele czytelniejszy. Dlaczego nie odzywałam się prawie rok? Sama nie wiem. Być może nie chciałam by mój ukochany ( jak to go wcześniej nazywałam) zobaczył że prowadzę bloga. Chcę wam to wynagrodzić i opisać najważniejsze wydarzenia.
          Ostatni post opowiada o moim pierwszym razie z wybrankiem mojego serca. Tak, tak pokochałam go. Powiedziałam mu to. Spędziłam z nim święta. Potem sylwestra. Później moją studniówkę. Oczywiście sexu było coraz więcej. Nocował u mnie codziennie. Rano zawoził mnie do szkoły, popołudniu odbierał z niej. Gdy chciałam jechałam do jego pracy, gdy miałam naukę wracałam na trochę do domu. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Wszystko toczyło się w zawrotnym tempie. Przestał brać narkole. Zaczęliśmy myśleć o przyszłości. O dzieciach, wspólnym mieszkaniu, pracy itp. Podobało mi się to bardzo. Myślałam: w końcu spotkałam tego jedynego, starszego, rozsądnego, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji. To mój wymarzony książę.
           Jak to w bajkach bywa nigdy nie jest do końca kolorowo. Tuż po maturze (którą szczęśliwie zdałam) zaczęły się ze mną dziać złe rzeczy. Nie mogłam nic jeść. Cały czas odczuwałam nudności. Byłam tak słaba, że  nie potrafiłam sama dojść do toalety. Całymi dniami leżałam w łóżku przez jakies 1,5 miesiąca. Schudłam tak bardzo że nie miałam co na siebie włożyć. Nawet zwykłe koszulki leżały na mnie jak na wieszaku. Jeździłam po szpitalach, robili mi badania i nikt nie wiedział co mi jest. Miałam zarezerwowaną wizytę u ginekologa z racji moich rzadkich miesiączek. Okazało się że jestem w 10 tygodniu ciąży.  Książę nie zawsze wracał na noc do domu. Wyjawił mi że ma długi i musi je pospłacać jeżeli chcemy na poważnie myśleć o założeniu rodziny. Nie wiem gdzie wtedy przebywał. Nie kochaliśmy się już tak często, ale gdy do tego dochodziło było mi lepiej niż kiedykolwiek. Była to chyba połowa czerwca. Teraz mamy październik i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Rodzina do dziś nie może zaakceptować tego dziecka. Wszyscy patrzyli na mnie z pogardą. Jak mogłam być tak głupia żeby ledwo kończąc szkolę pakować się w dziecko. Ale przecież miało być zupełnie inaczej. Książę obiecywał że pójdzie do normalnej pracy, że będzie się starał aby mi i dziecku niczego  nie brakowało. Wierzyłam w to wszystko. W końcu nie mówi tego byle kto tylko mój ukochany. Kiedy przyszło płacić za badania nie było za co. Bo przecież on spłaca długi. Do dziś nie wiem ile ich było a raczej ile ich nadal jest. Mówi że zostało mu może ze 2/3 tysiące. Nie wiem czy w to wierzyć. W nic już nie wierzę. Czuję się jakbym została z dzieckiem sama. Nie dostaję od niego teraz żadnych pieniędzy. Nie ma go czasami po 3 dni. Nawet nie dzwoni aby zapytać jak się czuję. Utrzymują nas moi rodzice bo wyrzucili go z domu. Potrzeb teraz mam bardzo dużo. Nie zdawałam sobie sprawy że tyle rzeczy trzeba mieć i dla siebie i dla maluszka. W tej chwili nie mam pieniędzy dosłownie na nic. Od miesiąca czy dwóch nie przyniósł mi ani złotówki, a co miałam to jeszcze zabrał, na paliwo, na papierosy itp. Nie miałam za co kupić tabletek ciążowych. Nie mówiąc juz o ubraniach. W żadne spodnie nie mieści mi się brzuch, wszystko ciśnie i boli. Nie zapytał czy mam w czym chodzić. Siostra dała mi 50 zł. powiedziała żebym kupiła sobie farbe do włosów i jakiś kosmetyk. oczywiście wydałam to na badania i te tabletki. Nie zdajecie sobie sprawy jak było mi wstyd brać od niej te pieniądze, ale wiedziałam że mi się przydadzą. Moim rodzicom się nie przelewa. Oboje nie pracują i żyją z oszczędności które z dnia na dzień nikną w zastraszającym tempie. Mam duży dom, zbliża się zima. Zeby go ogrzać potrzeba kupę węgla. Zimą miałam ciepło w domu od godz. 15 do 22 bo na tyle zawsze nas było stać, więcej nikt w piecu nie palił. A gdy bedzie dziecko? Trzeba ogrzewać dom 24/dobę. Za co? Jestem załamana. Płaczę każdego dnia. Boję się że nawet wózka nie będę miała. A pieluchy to chyba te tetrowe kupię i będę prać bo kto mi da gdy paczka pieluch kosztuje 50 zł i starcza na kilka dni? Możecie myśleć że jestem głupia i sama tego chciałam, ale nie myślałam że mój książę wypnie się na mnie dupą a ja zostanę z tym wszystkim sama. Nie mam już nawet znajomych. Utrzymuję kontakt z dwoma koleżankami. Jedna też właśnie urodziła dziecko. Ma 16 lat, ale jej chłopak ją utrzymuje i ona nie ma takich problemów. Jest szczęśliwą młodziutką mamą.
            Czasami tak bardzo żałuję tego co się stało. Załuję tego maluszka. Ale przecież to nie jego wina że przyjdzie na świat. Jest mi później głupio że tak myślę, bo bardzo go kocham. Na szczęście nie zapeszając ciąża przebiega w porządku. Dzidziuś rośnie, dużo się wierci i przekręca tak że skacze mi cały brzuszek. Najmilsze jednak jest to gdy rusza delikatnie nóżką lub rączką i czuć takie głaskanie tam w środku. Wkraczamy już w 6 miesiąc. :) Niedługo się zobaczymy.
            Nie chcę być samotną mamą, ale jeżeli mój książę w tym miesiącu nie pójdzie do uczciwej pracy i nie bedzie go przy mnie to będę zmuszona się z nim rozstać. Moi rodzice już od dawna się wkurzają że muszą go utrzymywać a on tylko śpi jak już jest w domu i nawet  z grzeczności nie zapyta czy w czymkolwiek pomóc. Do tego zawsze nagaduje coś na nich, a przecież gdyby nie oni to chodziłby glodny i brudny. Ostatnio powiedział mi nawet że jak go mocno wkurwię to już więcej go nie zobaczę. To przykre, ale niestety prawdziwe. Czasami myślę że może tak byłoby nawet lepiej.
            Obmyśliłam sobie już taki plan że do czasu narodzin, poproszę rodziców o utrzymanie i kupienie mi najpotrzebniejszych rzeczy dla dziecka. Później pójdę do opieki społecznej. Jako samotna matka bez pracy może coś dostanę. Co do becikowego to już mi się podobno nie należy bo aby je dostać trzeba wykryć ciąże wcześniej niż ten cholerny 10 tydzień. Może uda się to jakoś załatwić, wtedy chociaż trochę pieniędzy by się zwróciło. 1000 zł. to nie dużo ale dla mnie to będzie ratunek.  Gdy dzidziuś już podrośnie, będzie miał z 8/9 miesięcy znajdę sobie jakąś pracę żeby nie być utrzymanką rodziców. Nawet za 1500 zł. będę w stanie utrzymać dzidziusia. Gdy mnie nie będzie zajmować się nim będzie moja mama. Ona mnie nigdy nie zostawi i wiem że zawsze mogę na nią liczyć.
           Smutno kończy się historia nimfomanki, z ciekawymi planami na przyszłość. Myślę że bloga zachowam. Może mój smutny los się odmieni i jeszcze będzie między nami dobrze. Wierzę w to chodź nie ukrywam że  z dnia na dzień coraz słabiej.  Jeżeli chcecie wiedzieć co u mnie słychać to piszcie, na pewno się odezwę, i tak nie mam nic do roboty, oprócz oglądania telewizji i spania. Przecież nie mam nawet do kogo wyjść. Chętnie poczytam jakiś wskazówek, czy rad dotyczących mojej sytuacji. Może ktoś z was coś na ten temat wie.

Pozdrawiam. :)

3 komentarze:

  1. Nie ma co ukrywać twoja sytuacja jest bardzo trudna. Zupełnie nie rozumiem jak twój facet może zachowywać się w taki sposób. Niestety ale my kobiety bywamy bardzo naiwne a faceci doskonale umieją uderzyć nas w słaby punkt. Łatwo jest żyć przyjemnościami lecz niestety coraz częściej gdy pojawiają się problemy mężczyźni po prostu uciekają. Myślę że musisz z nim poważnie porozmawiać. To że jesteś w ciąży to jest również jego zasługa i musi poczuć się do pewnego obowiązku. Teraz jak nigdy potrzebujesz jego wsparcia. Jeśli musi spłacać te długi to wytłumacz mu że w waszej sytuacji wydatków teraz będzie coraz więcej i to nie może być tylko na twojej głowie. Cieszę się że jesteś na tyle silna że szukasz rozwiązania i pomocy. Masz wielkie szczęście że możesz polegać na rodzicach. Jest jak jest ale jestem pewna że zrobią wszystko by twoje i ich życie było jak najlepsze. Pamiętaj że musisz dbać o siebie nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Jeśli będąc w ciąży wciąż martwisz się o brak wsparcia i stabilizacji ze strony twojego faceta to zrób wszystko by to zmienić. Nie wszystko da się samemu załatwić ale wydaje mi się że w takiej chwili czas najwyższy się zdeklarować i dogadać jak chcecie żyć.

    Wierze że wszystko potoczy się w dobrym kierunku. Jesteś młoda i całe życie przed tobą. Po za tym gratuluję ci maluszka bo to największe szczęście jakie może spotkać kobietę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze byłam naiwna, ale myślałam że tym razem będzie inaczej, że w końcu los się do mnie uśmiechnie, że odnalazłam miłość swojego życia, teraz już nikomu chyba do końca nie zaufam. Nawet gdy z nim będę nie będzie już tak samo. Muszę sobie jakoś radzić. Nie dla siebie ale dla dzidziusia. Zrobię dla niego wszystko. Spróbuję do niego dotrzeć raz jeszcze o ile wgl. się odezwie. Bo jak na razie cisza.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń