Czas leci bardzo szybko, maleńka ma już 15 dni. Za nami pełne 2 tygodnie jej życia.
Waga wzrosła do 3 kg. Lekarz powiedział że to bardzo dobrze ;) Kolejna kontrolna wizyta oraz spotkanie z położną w piątek.
Czy odnajduję się w roli mamy ?
Wydaje mi się że tak, chociaż fajnie byłoby gdybym nie musiała budzić się po nocach.
Mała od kilku dni miewa kolki. Tak mi jej szkoda ;( Widzę ten ból na jej słodkiej buzi i aż samej chce mi się płakać. Następnym razem poprosimy doktora o jakiś lek. Chyba że jest coś bez recepty?
Za nami pierwsza kąpiel bez płaczu. Wielkie osiągnięcie ;)
Od 3 dni mała je tylko mleko modyfikowane. Musiałam zjeść coś co jej zaszkodziło bo przez 2 dni nie mogła zrobić kupki. Teraz w domu masa pyszności i skusiłam się na podjedzenie wszystkiego co matkom karmiącym zakazane, ale już za 2 dni wracamy do ścisłej diety i znów mam zamiar zacząć karmić małą moim mlekiem.
Co do laktacji to jestem pozytywnie zaskoczona. Mleka mam pod dostatkiem. Odciągam cały czas żeby czasem nie zanikło lub żebym nie dostała jakiegoś zapalenia. Aż żal patrzeć że tyle witamin się teraz marnuje. W szpitalu od położnej usłyszałam że czasami trzeba sobie zrobić taką małą przerwę i skusić się na różne przysmaki, bo gdy się wszystko ogranicza macierzyństwo przestaje się podobać.
Za nami już 3 spacerki. Tak po 20/30 min. i wczorajsza wycieczka do lekarza i nowej pracy tatusia. Malutka gdy tylko usłyszała dźwięk silnika w samochodzie od razu usnęła. Dziś gdy ubierałam ją na spacerek nawet nie zakwiliła, a gdy wsadziłam ją do wózka od razu zamknęła oczka, najwyraźniej bardzo podobają jej się takie wypady.
Asiulka uwielbia być noszona na rączkach i mocno przytulana. Mam wrażenie że widzi już dosyć dużo, ale moja położna wciąż utwierdza mnie w przekonaniu że widzi najwyżej z odległości 20 cm. Dziwne tylko dlaczego skupia na bardzo długo wzrok na telewizorze, znajdującym się od niej o 3 metry. Do tego gdy ją karmię śledzi moje ruchy i bacznie mi się przygląda.
Kocham bardzo mojego szkrabka i jestem z niej dumna. Całe moje życie kreci się już tylko wokół niej.
piątek, 30 stycznia 2015
sobota, 24 stycznia 2015
za nami pierwszy tydzien
Asiulka ma już 10 dni. Jest słodziutka i piękna ;) Oczywiście wiem że każda matka mówi tak o swoim dziecku... no bo co innego można powiedzieć o takiej małej istotce.
Zmieniamy się każdego dnia, coraz bardziej się poznajemy. Z większą wprawą ubieramy się, zmieniamy pieluszki, kąpiemy.
Mam bardzo mało czasu dla siebie. Niby taki maluszek tylko je i śpi, ale tak na prawdę to masa pracy. Kąpiele, przewijanie, karmienie, przebieranie, uspokajanie, ściąganie mleka.
Czasami nie mam nawet kiedy iść do toalety.
Co do mnie to jeszcze jestem bardzo obolała, szczególnie gdy za dużo chodzę.
Wczoraj byliśmy załatwiać ostatecznie wszystkie sprawy związane z małą. Z rana pojechaliśmy do Adama, potem do kilku sklepów, później do Urzędu stanu cywilnego by ją zarejestrować, ale niestety nic nie załatwiliśmy. Akurat gdy wróciliśmy do domu mała się obudziła. Po całym rytuale ( karmienie, przewijanie, usypianie) Wyruszyliśmy na Wrocław by tam wszystko załatwić.
I tak oto Asia stała się pełnoprawnie Asią. Odebraliśmy tez wypis ze szpitala, dostaliśmy pudełeczko z próbkami. I w koncu udało mi się namówić Adama na jedzenie z MC! ;D Ohhh.... jaka byłam szczęśliwa. Trochę się powygłupialiśmy. Byliśmy sami, w trasie... jak za dawnych czasów ( śmiesznie to brzmi bo jeszcze niecały rok temu było to dla nas na porządku dziennym). Trochę się zrelaksowałam. niby niecałe 4 godzinki, ale poprawiły mi humor.
Asia zaczyna już wodzić za mną wzrokiem. Wiem że jeszcze mało co widzi, ale bacznie mi się przygląda i śledzi moje ruchy. Co do jedzenia też jest bardziej cierpliwa, nie płacze tak od razu. Zazwyczaj zdążę podgrzać mlesio i jeszcze nie płacze ;) Przewijanie też jest spokojniejsze, a gdy obok jest tatuś to już całkiem nie płacze :) Mleko nadal odciągam. Czasami rano brakuje to wtedy dostaje modyfikowane. Uważam że małe dokarmienie to nic złego.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Gdy tylko będę miała chwilę czasu to postaram się nadrobić nieobecności na waszych blogach.
Buziaczki ;*
wtorek, 20 stycznia 2015
porod silami natury
14.01 godz. 22:00
czuję kolejne skurcze. Za bardzo się nimi nie przejmowałam, bo przecież już takie miewałam. Położyłam się do łóżka i włączyłam telewizję. Dziś noc samotna, Adam na zleceniu 50 km od domu. Ból nasilał się, chciałam jak najszybciej zasnąć i najzwyczajniej w świecie to przespać. Niestety godzi 00:00 budzę się, prawdopodobnie z bólu. W głowie myśl " TO JUŻ DZIŚ".
15.01.
Zaczynam liczyć czas między skurczami... 10 min, długość ? od 30 sek. do minuty.
Męczę się tak do ok. 4 nad ranem. Wołam mamę, ta w panice dzwoni na pogotowie, przyjeżdzają po pół godziny. Nie chcę jechać do tamtego szpitala, tam jest źle. Nie chcę tam urodzić ! Zostaję w domu, dzwonię po Adama. Przyjeżdza najszybciej jak tylko może. Jedziemy do szpitala. W czasie drogi liczę skurcze... co 7 min po minucie.
7:30
jesteśmy w szpitalu. Badania, ktg, badania, w końcu zaprowadzają mnie na salę porodową. Nie wiadomo tylko czy będzie cesarka, bo podobno mieszczę się jeszcze w normie. Jeden lekarz mówi żeby ciąć, drugi że nie.
10:00
Adam wraca do domu po moim rozkazie. Nie chcę zeby patrzył na to wszystko co bedzie się działo. Ostateczna decyzja: RODZĘ NATURALNIE
12:30
Rozmawiam przez tel. z mamą i nagle pyk. wody odchodzą. Jak pęknięcie balonika.
Już nie patrzę co ile mam skurcze. Ból niesamowity. Po ponad 3 godzinach męk i okropnych wrzasków z mojej strony zaczynamy parcie. W życiu nie czułam takiego bólu. Miałam wrażenie że po prostu wszystko mi się tam rozrywa. Udało mi sie tylko powiedzieć że bardzo boli mnie w okolicach cewki moczowej i strasznie rwie. Położna mówi, 'bo jest już pół główki na zewnątrz, dotknij.' I rzeczywiście była tam, mięciutka okrągła. Wzięłam się w garść jedno parcie, drugie i jest !
16:25
W końcu się udało. Pokazują mi ją. Całą czerwoną, plującą trochę wodami, kładą od razu na brzuszek. Radość nie do opisania. Zabrali ją. Doprowadzili mnie do ładu, obmyli. Położyli na inne łóżko. Po kilku minutach maleńka umyta i pomierzona wróciła do mnie. Leżałyśmy tak 2 godziny. Później mogłam się umyć i przeszłam na oddział. Była ze mną już siostra. Byłam bardzo zmęczona. Przyjechał Adam. Dumny że jest już tatusiem. Niestety nie zobaczył swojej córeczki. Przespałam całą noc. Z przerwami, ale przespałam. Rano umyłam się i poszłam po swojego skarbeńka. Taka słodziutka. Nie wiedziałam co robić. Czy ją nakarmić, czy przewinąć, czy przytulić. Na sali byłam z dwiema dziewczynami. Bardzo mi pomogły. Więcej niż położne, ale to może dlatego że o pomoc położnych nie prosiłam.
Wyniki malutkiej zawsze były dobre. Wróciłyśmy do domu 18-ego. Powoli się poznajemy. Dogadujemy się coraz lepiej.
Tatuś spisuje się na medal, karmi, tuli, kołysze, usypia, pomaga w przewijaniu. Myję ją z mamą, boi się wody. Bardzo płacze, ale jak cudownie przytulić się później do takiego malutkiego pachnidełka ;D
Wcina 30-90 ml. mleka, w zależności od tego ile śpi. Gdy nie zdążę odciągnąć, daję jej mleko modyfikowane. Niestety nie chce ssać cyca, staram się ją przystawiać, ale strasznie się denerwuje, wypluwa i płacze. Żal mi wtedy jej bardzo i karmię butelką. Laktator ze względu na brak czasu kupiłam w aptece. Najtańszy ręczny za 40 zł. Trochę trzeba się napracować, ale dla małej wszystko !
Uwielbiam na nią patrzeć.
Co do porodu, to nie miałam żadnego nacięcia ani sama nie popękałam. Zero szwów. Ból czuję. Jakbym odcisnęła sobie całą cipkę. Coś takiego odczuwałam po długiej jeździe rowerem z moim najtwardszym w świecie siodełkiem. Poza tym nic już nie czuję. Z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Bardzo dziękuję wszystkim za te miłe słowa, niestety nie mam czasu wszystkiego komentować.
czuję kolejne skurcze. Za bardzo się nimi nie przejmowałam, bo przecież już takie miewałam. Położyłam się do łóżka i włączyłam telewizję. Dziś noc samotna, Adam na zleceniu 50 km od domu. Ból nasilał się, chciałam jak najszybciej zasnąć i najzwyczajniej w świecie to przespać. Niestety godzi 00:00 budzę się, prawdopodobnie z bólu. W głowie myśl " TO JUŻ DZIŚ".
15.01.
Zaczynam liczyć czas między skurczami... 10 min, długość ? od 30 sek. do minuty.
Męczę się tak do ok. 4 nad ranem. Wołam mamę, ta w panice dzwoni na pogotowie, przyjeżdzają po pół godziny. Nie chcę jechać do tamtego szpitala, tam jest źle. Nie chcę tam urodzić ! Zostaję w domu, dzwonię po Adama. Przyjeżdza najszybciej jak tylko może. Jedziemy do szpitala. W czasie drogi liczę skurcze... co 7 min po minucie.
7:30
jesteśmy w szpitalu. Badania, ktg, badania, w końcu zaprowadzają mnie na salę porodową. Nie wiadomo tylko czy będzie cesarka, bo podobno mieszczę się jeszcze w normie. Jeden lekarz mówi żeby ciąć, drugi że nie.
10:00
Adam wraca do domu po moim rozkazie. Nie chcę zeby patrzył na to wszystko co bedzie się działo. Ostateczna decyzja: RODZĘ NATURALNIE
12:30
Rozmawiam przez tel. z mamą i nagle pyk. wody odchodzą. Jak pęknięcie balonika.
Już nie patrzę co ile mam skurcze. Ból niesamowity. Po ponad 3 godzinach męk i okropnych wrzasków z mojej strony zaczynamy parcie. W życiu nie czułam takiego bólu. Miałam wrażenie że po prostu wszystko mi się tam rozrywa. Udało mi sie tylko powiedzieć że bardzo boli mnie w okolicach cewki moczowej i strasznie rwie. Położna mówi, 'bo jest już pół główki na zewnątrz, dotknij.' I rzeczywiście była tam, mięciutka okrągła. Wzięłam się w garść jedno parcie, drugie i jest !
16:25
W końcu się udało. Pokazują mi ją. Całą czerwoną, plującą trochę wodami, kładą od razu na brzuszek. Radość nie do opisania. Zabrali ją. Doprowadzili mnie do ładu, obmyli. Położyli na inne łóżko. Po kilku minutach maleńka umyta i pomierzona wróciła do mnie. Leżałyśmy tak 2 godziny. Później mogłam się umyć i przeszłam na oddział. Była ze mną już siostra. Byłam bardzo zmęczona. Przyjechał Adam. Dumny że jest już tatusiem. Niestety nie zobaczył swojej córeczki. Przespałam całą noc. Z przerwami, ale przespałam. Rano umyłam się i poszłam po swojego skarbeńka. Taka słodziutka. Nie wiedziałam co robić. Czy ją nakarmić, czy przewinąć, czy przytulić. Na sali byłam z dwiema dziewczynami. Bardzo mi pomogły. Więcej niż położne, ale to może dlatego że o pomoc położnych nie prosiłam.
Wyniki malutkiej zawsze były dobre. Wróciłyśmy do domu 18-ego. Powoli się poznajemy. Dogadujemy się coraz lepiej.
Tatuś spisuje się na medal, karmi, tuli, kołysze, usypia, pomaga w przewijaniu. Myję ją z mamą, boi się wody. Bardzo płacze, ale jak cudownie przytulić się później do takiego malutkiego pachnidełka ;D
Wcina 30-90 ml. mleka, w zależności od tego ile śpi. Gdy nie zdążę odciągnąć, daję jej mleko modyfikowane. Niestety nie chce ssać cyca, staram się ją przystawiać, ale strasznie się denerwuje, wypluwa i płacze. Żal mi wtedy jej bardzo i karmię butelką. Laktator ze względu na brak czasu kupiłam w aptece. Najtańszy ręczny za 40 zł. Trochę trzeba się napracować, ale dla małej wszystko !
Uwielbiam na nią patrzeć.
Co do porodu, to nie miałam żadnego nacięcia ani sama nie popękałam. Zero szwów. Ból czuję. Jakbym odcisnęła sobie całą cipkę. Coś takiego odczuwałam po długiej jeździe rowerem z moim najtwardszym w świecie siodełkiem. Poza tym nic już nie czuję. Z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Bardzo dziękuję wszystkim za te miłe słowa, niestety nie mam czasu wszystkiego komentować.
poniedziałek, 19 stycznia 2015
szczęśliwa mama :)
Termin porodu: 22.01. Dziś 19 i dzidzia jest już z nami od 4 dni :)
Jestem niesamowicie szczęśliwa. Trochę zmęczona, ale szczęśliwa :)
Urodziłam naturalnie. Maleńka jest zdrowa jak rybcia. Ważyła 2720 i mierzyła 51 cm.
Je jak smok. Cały czas butelka musi być przy buzi. Mamy małe problemy z karmieniem piersią, ale mam nadzieje że to przejściowe.
Wczoraj wróciłyśmy do domku. Tatuś jest mega szczęśliwy.
Jak się zaczęło i jak przebiegał poród opiszę przy innej okazji, teraz czas na mały odpoczynek. ;)
Jestem niesamowicie szczęśliwa. Trochę zmęczona, ale szczęśliwa :)
Urodziłam naturalnie. Maleńka jest zdrowa jak rybcia. Ważyła 2720 i mierzyła 51 cm.
Je jak smok. Cały czas butelka musi być przy buzi. Mamy małe problemy z karmieniem piersią, ale mam nadzieje że to przejściowe.
Wczoraj wróciłyśmy do domku. Tatuś jest mega szczęśliwy.
Jak się zaczęło i jak przebiegał poród opiszę przy innej okazji, teraz czas na mały odpoczynek. ;)
środa, 14 stycznia 2015
już czas
W październiku pisałam że zostawię tego bloga, że zachowam stare posty, że nie zmienię adresu.
Dziś jednak zadecydowałam że muszę kategorycznie i ostatecznie zakończyć stary etap mojego życia. Skasowałam posty opisujące moje wybryki i zmieniłam adres bloga bo tamten nie pasował już do niczego. Mam nadzieję że nic przez to nie stracę. Jestem już zupelnie innym czlowiekiem.
Malutka wczoraj wierzgała bardzo energicznie w brzuszku przez dobre 2 godziny. Nagrałam kilku minutowy filmik, aby mieć pamiątkę z czasów "falującego brzusia". Na szczęście noc była dość spokojna i nawet trochę się wyspałam.
Zaniedbałam strasznie nasz mały pokoik. Wszędzie widzę jakiś mały brudek. Można tu się teraz przyczepić do mojego postanowienia o sprzątaniu, ale niestety nie mogę nic z tym teraz zrobić. Podczas zwykłego zamiatania czy ścierania podłogi wysiada mi kręgosłup. Nie mogę wykonać nawet najmniejszego skłonu, a przecież zawsze trzeba coś przesunąć, dosunąć, podnieść. Bardzo bym chciała ale nie jestem w stanie, ból jest zbyt duży.
Przegrałam dzisiejszą licytację laktatora... tak, do porodu tydzień a ja nadal go nie mam. Czaję się już od jakiegoś czasu na allegro by wychwycić coś taniego, ale jak na złość najlepsze okazje przelatują mi koło nosa, dokładnie tak jak dziś. Ostatnie podbicie ceny, ostatnie 30 sekund do końca i co? Zawiesił mi się internet... na te cholerne 30 sekund. Kolejna próba dopiero za 3 dni.
W piątek wizyta u gin. Dotrwam? Wydaje mi się że tak. Mam nadzieję że już konkretnie powie mi co mam robić... czy wyśle mnie do szpitala, czy zaleci jeszcze czekać.
Dziś jednak zadecydowałam że muszę kategorycznie i ostatecznie zakończyć stary etap mojego życia. Skasowałam posty opisujące moje wybryki i zmieniłam adres bloga bo tamten nie pasował już do niczego. Mam nadzieję że nic przez to nie stracę. Jestem już zupelnie innym czlowiekiem.
Malutka wczoraj wierzgała bardzo energicznie w brzuszku przez dobre 2 godziny. Nagrałam kilku minutowy filmik, aby mieć pamiątkę z czasów "falującego brzusia". Na szczęście noc była dość spokojna i nawet trochę się wyspałam.
Zaniedbałam strasznie nasz mały pokoik. Wszędzie widzę jakiś mały brudek. Można tu się teraz przyczepić do mojego postanowienia o sprzątaniu, ale niestety nie mogę nic z tym teraz zrobić. Podczas zwykłego zamiatania czy ścierania podłogi wysiada mi kręgosłup. Nie mogę wykonać nawet najmniejszego skłonu, a przecież zawsze trzeba coś przesunąć, dosunąć, podnieść. Bardzo bym chciała ale nie jestem w stanie, ból jest zbyt duży.
Przegrałam dzisiejszą licytację laktatora... tak, do porodu tydzień a ja nadal go nie mam. Czaję się już od jakiegoś czasu na allegro by wychwycić coś taniego, ale jak na złość najlepsze okazje przelatują mi koło nosa, dokładnie tak jak dziś. Ostatnie podbicie ceny, ostatnie 30 sekund do końca i co? Zawiesił mi się internet... na te cholerne 30 sekund. Kolejna próba dopiero za 3 dni.
W piątek wizyta u gin. Dotrwam? Wydaje mi się że tak. Mam nadzieję że już konkretnie powie mi co mam robić... czy wyśle mnie do szpitala, czy zaleci jeszcze czekać.
wtorek, 13 stycznia 2015
bo najgorsze jest oczekiwanie
Moja kruszynka ma już 38 tyg i 5 dni. Więc jesteśmy w końcówce 39 tygodnia. Zostało jakieś 9 dni. Każdego poranka zastanawiam się czy to będzie już dziś, czy w końcu moja kruszynka postanowi przyjść na świat.
W niedzielę wieczorem złapały mnie okropne bóle. Przez prawie 1,5 godziny praktycznie nie byłam w stanie się poruszać. W końcu jednak ustały i do dziś nie czuję żadnych. Brzuszek ciąży coraz bardziej. Strasznie ciężko jest mi się myć. O znalezieniu wygodnej pozycji w łóżku już nie wspomnę. Zdecydowanie końcówka ciąży jest najgorsza !
Przemeblowanie nadal nie zrobione. Reszta już w gotowości czeka na tego małego człowieczka ;)
W niedzielę wieczorem złapały mnie okropne bóle. Przez prawie 1,5 godziny praktycznie nie byłam w stanie się poruszać. W końcu jednak ustały i do dziś nie czuję żadnych. Brzuszek ciąży coraz bardziej. Strasznie ciężko jest mi się myć. O znalezieniu wygodnej pozycji w łóżku już nie wspomnę. Zdecydowanie końcówka ciąży jest najgorsza !
Przemeblowanie nadal nie zrobione. Reszta już w gotowości czeka na tego małego człowieczka ;)
sobota, 10 stycznia 2015
38 Tygodni
Za nami już 38 tygodni.
Do planowanego rozwiązania pozostało około 12 dni.
Cieszę się bardzo ale i trochę obawiam, bo przecież nie wiadomo kiedy tak naprawdę maleńka zechce przyjść na świat. Codziennie zastanawiam się czy może to już dziś, czy może jutro, a może dopiero za tydzień? Takie oczekiwanie jest najgorsze.
Czuję się bardzo dobrze, oczywiście brzuszek trochę ciąży i przeszkadza, ale nie ma jeszcze katastrofy. Nabrałam więcej sił i chęci na cokolwiek, chętnie wybrałabym się na jakieś zakupy czy po prostu długi spacer, jednak muszę siedzieć w domu i leczyć przeziębienie, gdyż cesarka podczas nawet najlżejszej choroby to niezbyt dobry pomysł.
Malutka wierci się cały czas, je troszeczkę mniej, ale apetyt nadal nam dopisuje :)
Jeszcze nie zrobiliśmy przemeblowania. Dobrze że chociaż torby mam popakowane ;D Jak zawsze u Adama wszystko na ostatnią chwilę.
Ciekawi mnie bardzo jak będzie wyglądało nasze maleństwo, czy bd duże, zdrowe, bez alergii... nie mogę się doczekać kiedy w końcu będziemy wszyscy razem.
Co do postanowień noworocznych jak na razie się sprawdzają. Uznałam że sprzedawanie zbędnych dzidkowych rzeczy rozpocznę po porodzie, żeby nie obarczać tym mamy, która mogłaby coś pokręcić, dać nie to co trzeba itp. Wolę się tym zająć sama.
Do planowanego rozwiązania pozostało około 12 dni.
Cieszę się bardzo ale i trochę obawiam, bo przecież nie wiadomo kiedy tak naprawdę maleńka zechce przyjść na świat. Codziennie zastanawiam się czy może to już dziś, czy może jutro, a może dopiero za tydzień? Takie oczekiwanie jest najgorsze.
Czuję się bardzo dobrze, oczywiście brzuszek trochę ciąży i przeszkadza, ale nie ma jeszcze katastrofy. Nabrałam więcej sił i chęci na cokolwiek, chętnie wybrałabym się na jakieś zakupy czy po prostu długi spacer, jednak muszę siedzieć w domu i leczyć przeziębienie, gdyż cesarka podczas nawet najlżejszej choroby to niezbyt dobry pomysł.
Malutka wierci się cały czas, je troszeczkę mniej, ale apetyt nadal nam dopisuje :)
Jeszcze nie zrobiliśmy przemeblowania. Dobrze że chociaż torby mam popakowane ;D Jak zawsze u Adama wszystko na ostatnią chwilę.
Ciekawi mnie bardzo jak będzie wyglądało nasze maleństwo, czy bd duże, zdrowe, bez alergii... nie mogę się doczekać kiedy w końcu będziemy wszyscy razem.
Co do postanowień noworocznych jak na razie się sprawdzają. Uznałam że sprzedawanie zbędnych dzidkowych rzeczy rozpocznę po porodzie, żeby nie obarczać tym mamy, która mogłaby coś pokręcić, dać nie to co trzeba itp. Wolę się tym zająć sama.
środa, 7 stycznia 2015
postanowienia noworoczne
Jak każdego roku warto zmienić coś w swoim życiu. W tamtym roku miałam jedno postanowienie: ZERO POSTANOWIEŃ. Teraz jednak wiele się pozmieniało i czas zabrać się za doskonalenie samej siebie. Większość nowych celów będę mogła zacząć realizować dopiero po porodzie i połogu, ale nie mam zamiaru rezygnować z nich zanim je zacznę. Będę wytrwała ! I tak właśnie będzie brzmiało moje motto BĘDĘ WYTRWAŁA- DAM RADĘ !
a oto moje postanowienia:
1. Nauczyć się gotować Nie chodzi tu o spaghetti czy pierś z kurczaka, bo to potrafi chyba każdy, stawiam na coś ambitniejszego.
2. Więcej sprzątać! Zawsze przychodziło mi to z ogromnym trudem, nigdy nie przeszkadzały mi porozrzucane po fotelach ubrania, jednak teraz dorzucając ciuszki maleństwa i Adama chyba w nich utoniemy, więc czas skończyć z takim bałaganem !
3. Próbować nowych smaków i potraw. Jestem dość wybredna i większość jedzenia po prostu gdy nie wygląda dla mnie zachęcająco od razu spisywana jest na listę NIE LUBIĘ TEGO, czas pozbyć się tego dziecięcego nawyku i chociaż odrobinkę ale zawsze spróbować, a nóż stanie się to moim ulubionym daniem? ;)
4. Jak najwięcej wolnego czasu spędzać z Adamem i dzieciątkiem. Aby żadna piękna chwila mnie nie ominęła. Nie chce być jak niektóre matki, co weekend lub częściej zostawiać dziecko na cały wieczór lub noc pod opiekę matce a samej iść się gdzieś bawić.
5. Spędzać czas z dzieckiem jak najaktywniej. Aby od zawsze było nauczone że dobra zabawa to aktywna zabawa, nie włączenie na pół dnia telewizora i cieszenie się że w końcu nie płacze i mam trochę spokoju, tylko częste spacerki, świeże powietrze, poznawanie rzeczy, zwierząt realnie a nie tylko w książeczkach
6. Przestać odkładać sprawy na później i mówić mam jeszcze czas ! Lepiej zrobić wszystko od ręki i mieć później spokój i czyste sumienie a nie stresować się czy się wyrobię, czy dam radę bo przecież "tyle się tego nazbierało"
7. Nie kupować rzeczy na zapas! Nie mówię tu o czymś co zużywa się na bieżąco i szybko się wytraca jak np. papier toaletowy czy mydełko bo myślę że akurat tego powinno się mieć trochę w zapasie, ale np. trzeci już fluid do twarzy którego i tak teraz nie będę używać to lekka przesada. Prędzej straci ważność niż zdążę go wykorzystać.
8. Zadbać o siebie, w szczególności o włosy i skórę. Przez ciążę trochę się zaniedbałam, przestało mi zależeć na wyglądzie, ale trzeba przecież jakoś wyglądać ! Szczególnie włosy, których od kwietnia nie farbowałam, bo bałam się że farba zaszkodzi jeszcze bardziej łożysku. Przy moim farbowanym blondzie i jasnym brąz odroście na prawie pół głowy wyglądam okropnie. Nie wspomnę już o wyłamanych końcówkach. Bo przecież nie chciało mi się iść do fryzjera troszkę je podrównać.
9. Być bardziej kobiecą. Skończyć z dziewczęcymi nawykami, w końcu jestem już mamą!
10. Nie kupować rzeczy zbędnych. Każdy zakup dokładnie przeanalizować, czy rzeczywiście jest mi to potrzebne, nie zwracać uwagi na atrakcyjną cenę tylko na przydatność.
11. Ograniczać wydatki. Czyli np. chcemy kupić szafę na ubrania, więc najpierw sprawdzę w internecie czy akurat ktoś nie ma jakiejś ładnej, tańszej do sprzedania.
12. Rozważnie kupować ubrania. Nie kupować byle jakiej bluzeczki bo akurat mi się ona spodobała, tylko przemyśleć czy nie mam już czegoś podobnego, czy rzeczywiście tak bardzo mi się podoba i czy będę miała z czym ją skompletować.
13. Oszczędzać pieniążki. Starać się co miesiąc odlożyć jakąś sumę, nie koniecznie dużą, bo przy dziecku raczej zaoszczędzić ciężko, szczególnie przy jednej pensji, może to być nawet 50/100 zł, ale żeby zawsze było coś na jakiś nieplanowany wcześniej wydatek.
14. Wyprzedawać ubranka po dziecku. W mieście istnieje bardzo fajny komis dziecięcy, gdzie każda mama może sama wycenić swoje ubranka i czekać aż ktoś je kupi. Też mam zamiar tak właśnie robić. Te najładniejsze, najbardziej przydatne wycenić na jakąś drobną sumę i sprzedać. Po co gromadzić to w pudłach na strychu? Zawsze jakiś grosz wpadnie.
15. Wyprzedawać zbędne graciory. Jest allegro, jest olx, strony cieszą się dużym wzięciem więc dlaczego nie? Wózek, wanienka, jakiś niepotrzebny stolik, po co ładować na strych z myślą " może się jeszcze przyda" skoro i tak dobrze wiem że już do niczego nie będzie mi to potrzebne i tylko z czasem zniknie w tej całej stercie "tych rzeczy". Może komuś innemu się spodoba, może czegoś takiego szukał od dawna? Teraz wszystko można dostać od ręki, więc po co chomikować?!
16. Ograniczyć jedzenie chipsów ! Niestety jestem od nich uzależniona. W ciąży staram się jakoś nad tym panować ale czasami było to silniejsze ode mnie i musiałam sie skusić chociaż na najmniejszą paczuszkę. I tego chcę się trzymać dalej. Jeść jak najrzadziej i jak najmniejsze ilości, bo wykluczyć ich całkowicie chyba nie jestem w stanie.
17. Mniej słodzić herbatę ! Piję jej teraz o wiele więcej i dwie czubate łyżeczki z pewnością przyczyniły się do wyglądu mojego ciała. Teraz tylko jedna czubata, z czasem płaska, później tylko pół, a jeżeli udałoby się całkowicie wykluczyć cukier byłoby rewelacyjnie. Na razie słodzę jedną i herbatka nie jest zła. :)
18. Korzystać z promocji! Po co wydawać 15 zł. na szampon do włosów skoro za tydzień czy dwa kupię go za 10?
19.Zacząć znów robić zdjęcia ! Kiedyś była to moja pasja, zawsze i wszędzie chodziłam z aparatem. Wszystko chciałam sfotografować a teraz? Od roku nic. Zero nowości, zero chęci, a przecież to takie piękne móc zatrzymać jakąś ulotną chwilę.
20. Zacząć znów czytać. Kiedyś chłonęłam książki jak powietrze. Gdy jakaś mnie wciągnęła czytałam do upadłego, zlewały mi się literki ale byłam tak ciekawa następnego rozdziału że nie mogłam przestać. Robiłam 5 min przerwy i znów. A teraz? Nic. Brak pasji. Czas z tym skończyć !
21. Zacząć ćwiczyć ! Biegi, rozciąganie, jazda na rowerze, nie za długo, nie do upadłego, ale dla poprawienia sylwetki. Dziś nawet w tv widziałam jak ćwiczyć i przy okazji zajmować się malutkim dzieckiem. Muszę schudnąć te 10 kg. i wrócić do wygląda sprzed ciąży bo bardzo źle czuję się w swojej nowej skórze małego grubaska.
22. Dotrwać do końca w A6W ! Wiele razy zaczynałam, ale nigdy nie mogłam skończyć. Niektórzy mowią że nic to nie daje, że to bardzo złe ćwiczenia. Może po prostu nie wykonywali ich poprawnie? Ja efekty widziałam po tygodniu i to dosyć spore. Brzuszek lekko wyrzeźbiony, umięśniony, twardy. BĘDĘ WYTRWAŁA - DAM RADĘ !
To chyba wszystkie moje postanowienia. Być może lista ta ulegnie zmianie, z pewnością się nie skróci ! Co najwyżej może się tylko wydłużyć ;) A jak tam wasze postanowienia? Są już jakieś złamane? ;P
a oto moje postanowienia:
1. Nauczyć się gotować Nie chodzi tu o spaghetti czy pierś z kurczaka, bo to potrafi chyba każdy, stawiam na coś ambitniejszego.
2. Więcej sprzątać! Zawsze przychodziło mi to z ogromnym trudem, nigdy nie przeszkadzały mi porozrzucane po fotelach ubrania, jednak teraz dorzucając ciuszki maleństwa i Adama chyba w nich utoniemy, więc czas skończyć z takim bałaganem !
3. Próbować nowych smaków i potraw. Jestem dość wybredna i większość jedzenia po prostu gdy nie wygląda dla mnie zachęcająco od razu spisywana jest na listę NIE LUBIĘ TEGO, czas pozbyć się tego dziecięcego nawyku i chociaż odrobinkę ale zawsze spróbować, a nóż stanie się to moim ulubionym daniem? ;)
4. Jak najwięcej wolnego czasu spędzać z Adamem i dzieciątkiem. Aby żadna piękna chwila mnie nie ominęła. Nie chce być jak niektóre matki, co weekend lub częściej zostawiać dziecko na cały wieczór lub noc pod opiekę matce a samej iść się gdzieś bawić.
5. Spędzać czas z dzieckiem jak najaktywniej. Aby od zawsze było nauczone że dobra zabawa to aktywna zabawa, nie włączenie na pół dnia telewizora i cieszenie się że w końcu nie płacze i mam trochę spokoju, tylko częste spacerki, świeże powietrze, poznawanie rzeczy, zwierząt realnie a nie tylko w książeczkach
6. Przestać odkładać sprawy na później i mówić mam jeszcze czas ! Lepiej zrobić wszystko od ręki i mieć później spokój i czyste sumienie a nie stresować się czy się wyrobię, czy dam radę bo przecież "tyle się tego nazbierało"
7. Nie kupować rzeczy na zapas! Nie mówię tu o czymś co zużywa się na bieżąco i szybko się wytraca jak np. papier toaletowy czy mydełko bo myślę że akurat tego powinno się mieć trochę w zapasie, ale np. trzeci już fluid do twarzy którego i tak teraz nie będę używać to lekka przesada. Prędzej straci ważność niż zdążę go wykorzystać.
8. Zadbać o siebie, w szczególności o włosy i skórę. Przez ciążę trochę się zaniedbałam, przestało mi zależeć na wyglądzie, ale trzeba przecież jakoś wyglądać ! Szczególnie włosy, których od kwietnia nie farbowałam, bo bałam się że farba zaszkodzi jeszcze bardziej łożysku. Przy moim farbowanym blondzie i jasnym brąz odroście na prawie pół głowy wyglądam okropnie. Nie wspomnę już o wyłamanych końcówkach. Bo przecież nie chciało mi się iść do fryzjera troszkę je podrównać.
9. Być bardziej kobiecą. Skończyć z dziewczęcymi nawykami, w końcu jestem już mamą!
10. Nie kupować rzeczy zbędnych. Każdy zakup dokładnie przeanalizować, czy rzeczywiście jest mi to potrzebne, nie zwracać uwagi na atrakcyjną cenę tylko na przydatność.
11. Ograniczać wydatki. Czyli np. chcemy kupić szafę na ubrania, więc najpierw sprawdzę w internecie czy akurat ktoś nie ma jakiejś ładnej, tańszej do sprzedania.
12. Rozważnie kupować ubrania. Nie kupować byle jakiej bluzeczki bo akurat mi się ona spodobała, tylko przemyśleć czy nie mam już czegoś podobnego, czy rzeczywiście tak bardzo mi się podoba i czy będę miała z czym ją skompletować.
13. Oszczędzać pieniążki. Starać się co miesiąc odlożyć jakąś sumę, nie koniecznie dużą, bo przy dziecku raczej zaoszczędzić ciężko, szczególnie przy jednej pensji, może to być nawet 50/100 zł, ale żeby zawsze było coś na jakiś nieplanowany wcześniej wydatek.
14. Wyprzedawać ubranka po dziecku. W mieście istnieje bardzo fajny komis dziecięcy, gdzie każda mama może sama wycenić swoje ubranka i czekać aż ktoś je kupi. Też mam zamiar tak właśnie robić. Te najładniejsze, najbardziej przydatne wycenić na jakąś drobną sumę i sprzedać. Po co gromadzić to w pudłach na strychu? Zawsze jakiś grosz wpadnie.
15. Wyprzedawać zbędne graciory. Jest allegro, jest olx, strony cieszą się dużym wzięciem więc dlaczego nie? Wózek, wanienka, jakiś niepotrzebny stolik, po co ładować na strych z myślą " może się jeszcze przyda" skoro i tak dobrze wiem że już do niczego nie będzie mi to potrzebne i tylko z czasem zniknie w tej całej stercie "tych rzeczy". Może komuś innemu się spodoba, może czegoś takiego szukał od dawna? Teraz wszystko można dostać od ręki, więc po co chomikować?!
16. Ograniczyć jedzenie chipsów ! Niestety jestem od nich uzależniona. W ciąży staram się jakoś nad tym panować ale czasami było to silniejsze ode mnie i musiałam sie skusić chociaż na najmniejszą paczuszkę. I tego chcę się trzymać dalej. Jeść jak najrzadziej i jak najmniejsze ilości, bo wykluczyć ich całkowicie chyba nie jestem w stanie.
17. Mniej słodzić herbatę ! Piję jej teraz o wiele więcej i dwie czubate łyżeczki z pewnością przyczyniły się do wyglądu mojego ciała. Teraz tylko jedna czubata, z czasem płaska, później tylko pół, a jeżeli udałoby się całkowicie wykluczyć cukier byłoby rewelacyjnie. Na razie słodzę jedną i herbatka nie jest zła. :)
18. Korzystać z promocji! Po co wydawać 15 zł. na szampon do włosów skoro za tydzień czy dwa kupię go za 10?
19.Zacząć znów robić zdjęcia ! Kiedyś była to moja pasja, zawsze i wszędzie chodziłam z aparatem. Wszystko chciałam sfotografować a teraz? Od roku nic. Zero nowości, zero chęci, a przecież to takie piękne móc zatrzymać jakąś ulotną chwilę.
20. Zacząć znów czytać. Kiedyś chłonęłam książki jak powietrze. Gdy jakaś mnie wciągnęła czytałam do upadłego, zlewały mi się literki ale byłam tak ciekawa następnego rozdziału że nie mogłam przestać. Robiłam 5 min przerwy i znów. A teraz? Nic. Brak pasji. Czas z tym skończyć !
21. Zacząć ćwiczyć ! Biegi, rozciąganie, jazda na rowerze, nie za długo, nie do upadłego, ale dla poprawienia sylwetki. Dziś nawet w tv widziałam jak ćwiczyć i przy okazji zajmować się malutkim dzieckiem. Muszę schudnąć te 10 kg. i wrócić do wygląda sprzed ciąży bo bardzo źle czuję się w swojej nowej skórze małego grubaska.
22. Dotrwać do końca w A6W ! Wiele razy zaczynałam, ale nigdy nie mogłam skończyć. Niektórzy mowią że nic to nie daje, że to bardzo złe ćwiczenia. Może po prostu nie wykonywali ich poprawnie? Ja efekty widziałam po tygodniu i to dosyć spore. Brzuszek lekko wyrzeźbiony, umięśniony, twardy. BĘDĘ WYTRWAŁA - DAM RADĘ !
To chyba wszystkie moje postanowienia. Być może lista ta ulegnie zmianie, z pewnością się nie skróci ! Co najwyżej może się tylko wydłużyć ;) A jak tam wasze postanowienia? Są już jakieś złamane? ;P
poniedziałek, 5 stycznia 2015
37,4
DNI DO PORODU : 17 !
WAGA: 54,6
Byłam dziś u gin. na chyba przedostatniej już wizycie. Dzidzia ułożona jest główką do dołu. Była tak rewelacyjnie ułożona że moja lekarka chyba pierwszy raz dobrze ją zmieniła. Asia przez święta sporo przybrała. Brzusio ma idealny, nóżki też. Co z główką? dokładnie nie wiadomo, ale myślę że wszystko jest dobrze. Maleńka waży już chyba 3150. To był ten niższy próg na wykazie z USG. Nawet jeżeli jeszcze nie dobiła do 3kg to i tak jestem bardzo szczęśliwa. Przez święta przytyłam kilogram i chyba większość tego dodatku pochłonął mój maluszek. Od czasu ciąży przybrałam teraz 10 kg, więc ze zrzuceniem tego dodatku nie powinno być większych problemów.
Zostało mi już tylko 2,5 tyg. do planowanego terminu porodu. Łożysko wytrzymało. Wcale nie jest takie słabe ani stare jak lekarce się wydawało. Chciała mnie dać jeszcze do szpitala na kontrole, ale już nie wyraziłam na to zgody. Czuję że wszystko jest dobrze. Malutka kopie i rozpycha się nóżkami prawie tez cały czas, apetyt nadal mi dopisuje i co najważniejsze serduszko bije mocno i rytmicznie ;)
Jestem już gotowa na przyjście na świat mojego małego skarbeńka. Mogło by się to wydarzyć nawet jutro. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moją kruszynkę.
Coraz częściej odczuwam skurcze. Najczęściej w porach wieczornych. Na razie jeszcze nieregularne. Bardzo ciężko znaleźć odpowiednią pozę do spania, czasami cieszę się gdy Adama nie ma na noc bo mogę się rozłożyć jak tylko sobie zapragnę, jednak z drugiej strony brakuje mi jego ciepła i możliwości wtulenia się w jego wielkie ramiona.
Jak na złość od 3 dni borykam się z przeziębieniem. Szczerze mówiąc nawet nie mierzyłam sobie gorączki, ale bardzo boli mnie gardło i męczy mnie katar. Niestety katarowi zawsze towarzyszy ból głowy i czuję się teraz fatalnie. Większość czasu spędzam w łóżku. Nie biorę żadnych leków oprócz kropelek na katar i tabletek na gardło. Oby szybko mi przeszło !
Są już noworoczne postanowienia ;) Opiszę je następnym razem. Teraz ciepła kąpiel i jakiś ciekawy film ;)
WAGA: 54,6
Byłam dziś u gin. na chyba przedostatniej już wizycie. Dzidzia ułożona jest główką do dołu. Była tak rewelacyjnie ułożona że moja lekarka chyba pierwszy raz dobrze ją zmieniła. Asia przez święta sporo przybrała. Brzusio ma idealny, nóżki też. Co z główką? dokładnie nie wiadomo, ale myślę że wszystko jest dobrze. Maleńka waży już chyba 3150. To był ten niższy próg na wykazie z USG. Nawet jeżeli jeszcze nie dobiła do 3kg to i tak jestem bardzo szczęśliwa. Przez święta przytyłam kilogram i chyba większość tego dodatku pochłonął mój maluszek. Od czasu ciąży przybrałam teraz 10 kg, więc ze zrzuceniem tego dodatku nie powinno być większych problemów.
Zostało mi już tylko 2,5 tyg. do planowanego terminu porodu. Łożysko wytrzymało. Wcale nie jest takie słabe ani stare jak lekarce się wydawało. Chciała mnie dać jeszcze do szpitala na kontrole, ale już nie wyraziłam na to zgody. Czuję że wszystko jest dobrze. Malutka kopie i rozpycha się nóżkami prawie tez cały czas, apetyt nadal mi dopisuje i co najważniejsze serduszko bije mocno i rytmicznie ;)
Jestem już gotowa na przyjście na świat mojego małego skarbeńka. Mogło by się to wydarzyć nawet jutro. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moją kruszynkę.
Coraz częściej odczuwam skurcze. Najczęściej w porach wieczornych. Na razie jeszcze nieregularne. Bardzo ciężko znaleźć odpowiednią pozę do spania, czasami cieszę się gdy Adama nie ma na noc bo mogę się rozłożyć jak tylko sobie zapragnę, jednak z drugiej strony brakuje mi jego ciepła i możliwości wtulenia się w jego wielkie ramiona.
Jak na złość od 3 dni borykam się z przeziębieniem. Szczerze mówiąc nawet nie mierzyłam sobie gorączki, ale bardzo boli mnie gardło i męczy mnie katar. Niestety katarowi zawsze towarzyszy ból głowy i czuję się teraz fatalnie. Większość czasu spędzam w łóżku. Nie biorę żadnych leków oprócz kropelek na katar i tabletek na gardło. Oby szybko mi przeszło !
Są już noworoczne postanowienia ;) Opiszę je następnym razem. Teraz ciepła kąpiel i jakiś ciekawy film ;)
piątek, 2 stycznia 2015
2015 !
Sama nie wiem kiedy zleciał mi ten 2014 rok. Także w tym roku przeżyłam bardzo dużo.
Od początku z Adamem. Często dawaliśmy w palnik, ale oboje postanowiliśmy z tym skończyć. Nasz związek rozwijał się niesamowicie szybko. Studniówka, pierwsze rozmowy o ciąży i wspólnym życiu. Matura i wieść o ciąży. Później już tylko wiele smutku, ale z nowym rokiem powoli się normuje i mam nadzieję że już niedługo będzie tak jak to sobie wyobrażaliśmy.
Z pewnością ten nowy rok będzie bardzo wyjątkowy. W końcu pojawi się na świecie nasza mała, wyczekiwana tak długo kruszynka ;) Cieszę się ogromnie, ale jestem też pełna obaw czy sprawdzę się w roli mamy. Staram się jednak myśleć pozytywnie.
Czas na noworoczne postanowienia których jeszcze nie mam, ale dziś myślę że wszystko sobie poukładam ;)
Do porodu pozostało tylko 19/20 dni ;)
Od początku z Adamem. Często dawaliśmy w palnik, ale oboje postanowiliśmy z tym skończyć. Nasz związek rozwijał się niesamowicie szybko. Studniówka, pierwsze rozmowy o ciąży i wspólnym życiu. Matura i wieść o ciąży. Później już tylko wiele smutku, ale z nowym rokiem powoli się normuje i mam nadzieję że już niedługo będzie tak jak to sobie wyobrażaliśmy.
Z pewnością ten nowy rok będzie bardzo wyjątkowy. W końcu pojawi się na świecie nasza mała, wyczekiwana tak długo kruszynka ;) Cieszę się ogromnie, ale jestem też pełna obaw czy sprawdzę się w roli mamy. Staram się jednak myśleć pozytywnie.
Czas na noworoczne postanowienia których jeszcze nie mam, ale dziś myślę że wszystko sobie poukładam ;)
Do porodu pozostało tylko 19/20 dni ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)