Dziś kolejna wizyta u gin za mną.
Maleństwo wg. kości udowej jest rozwinięte na 32 tyg, wg. główki też, różnica jakiś 2/3 dni więc wszystko w normie, niestety brzusio jakby nadal był za mały i dzidzia przytyła w 2 tyg. tylko jakieś 100 gram. Czas na kolejne badanie aby sprawdzić jak funkcjonuje łożysko. Lekarka znów dała mi skierowanie do szpitala żebym nie musiała płacić za to badanie, tym razem jednak powiedziała że wolałaby żebym parę dni poleżała szpitalu więc mam tam troszkę nakłamać że czuję skurcze itp.
Łóżeczko dla dzidzi podobno już jest, nie takie jak na zdjęciu ale Adam mówił że też jest ładne :)
Co do wyprawki to już prawie do końca gotowa. Ostatnio kupiłam kremik na odparzenia, mydełka i buteleczkę. Połowa ubranek już się suszy. :)
Co do sprawy mieszkania jak na razie jeszcze o tym nie rozmawialiśmy na poważnie. Czekam na Adama. Mówił że dziś wieczorem wróci. Zobaczymy.
czwartek, 27 listopada 2014
niedziela, 23 listopada 2014
DZIEŃ ZA DNIEM
Kolejna niedziela spędzona w samotności. Adama nie ma od wczorajszego poranka. Rozmawiałam z nim wtedy o wszystkim. O tym czego się boję, o tym jak się czuję, o tym jak postrzegam jego zachowanie. Nie wiem czy wziął to wszystko do siebie czy nie, ale jak widać nadal jestem sama. Mieliśmy jechać dziś do jego rodziców po rzeczy dla dziecka, ale chyba i z tego nic nie wyjdzie. Ciekawa jestem czy zabierze mnie jutro rano na badania. Czy wgl. wróci. Nie wiem czy zdecydowałabym się po raz kolejny na takie życie. Czuję że to wszystko potoczyło się zbyt szybko, że po raz kolejny zbyt szybko zaufałam. Czasami nawet myśl o dziecku przestaje mnie cieszyć. Nie wiem czy uda nam się stworzyć normalną rodzinę. Mam wrażenie jakbym popadała w jakąś depresję, już nic nie jest w stanie wywołać uśmiechu na mojej twarzy. Gdy powiedziałam Adamowi jak zachowuje się moja matka powiedział że na pewno nie bedziemy tu mieszkać. I znów czuję rozdarcie między nim a rodzicami. Z jednej strony bardzo chce się usamodzielnić, ale jeżeli sytuacja ma wyglądać tak jak wygląda tzn. on wychodzi z domu i nie wraca przez 2 dni i nie odbiera telefonu i sam nie dzwoni a ja siedzę sama jak palec i czekam na jego wielki powrót to wolę być już tu. Chociaż mam tu do kogo otworzyć buzię. Tam nie będę znała nikogo, nie będę miała nikogo. Będę jeszcze bardziej samotna.
czwartek, 20 listopada 2014
CIUSZKI CIUSZECZKI
Ahhh ile pięknych ciuszków dla mojej kruszynki zdobyłam :) Teraz to już absolutnie koniec ze zbieraniem ubranek dla dziecka ! Uważam że dziewczynki nie muszą być ubierane tylko na różowo. Mam parę ubranek z niebieskimi odcieniami, które swoimi wzorkami i obrazkami wcale nie przypominają strojów dla małych panów. Moja maleńka ma ubranka w prawie każdym kolorze :)
Adam przywiózł matę edukacyjną... super, to już 3. Powoli zaczyna brakować miejsca na te wszystkie rzeczy... mało kto może pozwolić sobie w domu na 3 wózki, 4 foteliki, 2 bujaczki, 3 maty, kilka sporych toreb ubranek ( nie liczę tu tych które mam już w komodzie na pierwsze miesiące) 2 łóżeczka ( czekamy na trzecie) chyba 6 kołderek w różnych rozmiarach i jeszcze wielu wielu rzeczy o których nawet teraz nie pamiętam. I gdzie to teraz porozdawać?
Przyszła mi dziś koszula na pobyt w szpitalu i jestem bardzo zawiedziona. Wzór jest ok, bardzo intensywne kolory, ale uszycie już pozostawia wiele do życzenia. Z rękawów wystają jakieś nitki i mam wrażenie że zaraz wszystko się rozerwie, poza tym bardzo dziwnie się marszczą. Długość miała być przed kolano, okazało się że jest za, w obwodzie zmieszczę się 2 razy.... Na metce rozmiar S ale jak dla mnie to L lub nawet XL. Dokładnie zobaczę czy da się ją jakoś przerobić, a jeżeli nie to wznowię poszukiwania. A tak wgl. to koszula naprawdę jest konieczna w szpitalu? Jakieś bawełniane szerokie spodenki nie wchodzą w grę? Rozumiem że musi być przewiew żeby się rana szybko goiła no ale przecież mogę np. obciągać te spodnie do połowy nóg kiedy leżę w łóżku czy coś w tym stylu. Podkłady, wygodne i konieczne, czy wystarczą tylko jakieś bardziej chłonne podpaski?
Mam wiele obaw co do pobytu w szpitalu. Z moim szczęściem trafię zapewne na najgorszą położną pod słońcem i boję się że nie będę dawała sobie rady z maleństwem, bo nigdy jeszcze nie zajmowałam się dziećmi i nie mam nawet pojęcia jak zmienic pieluszkę, żeby czasem nie zrobić krzywdy dziecku.
Coraz częściej myślę o usamodzielnieniu się. Mieszkamy teraz z moimi rodzicami i czuję że jeżeli się od nich nie oderwę to nigdy nie stanę się prawdziwą kobietą. Nie cierpię robić czegokolwiek w domu bo cały czas czuję za plecami oddech matki i pouczanie że to mam robić tak a to inaczej... Nawet przygotowując śniadanie dla Adama zawsze się wtrąca. Gdy chcę przygotować coś do jedzenia samej zawsze jest " zostaw ja to zrobie bo zaraz cos zepsujesz i będzie do wyrzucenia" A na koniec słyszę tylko " nic nie robisz w tym domu, jak ty sobie kiedyś sama poradzisz" Nie zauważa tylko tego że to właśnie ona nie daje mi się usamodzielnić. Gdybym coś zrobiła źle to na nast. raz bym się poprawiła. Człowiek uczy się przecież na błędach. Gdy praktycznie cały miesiąc przemieszkałam poza domem to radziłam sobie bardzo dobrze. Zawsze zrobiłam sobie jakiś obiad... może niezbyt wyszukany bo nie było mnie na takowe stać, ale jakieś spaghetti, czy kotlety z piersi, lub jakieś warzywa na patelni i sałatki wychodziły mi bardzo dobrze. Poza tym trochę sobie dorabiałam, to jaki jakaś ankieterka, to jakieś ulotki (nie miałam 18 lat wiec o prawdziwej pracy nie było mowy) Miałam też czas spotkać się ze znajomymi i posprzątać w mieszkaniu.
Boję się że gdy pojawi się dziecko moja matka będzie nadal dominować i będzie chciała mnie we wszystkim wyręczać bo przecież ona zrobi to lepiej i sprawniej ( 3 dzieci zobowiązuje) a ja na koniec usłyszę że zachciało mi się dzieci a teraz zajmować się nie ma już kto i wszystko jest na jej głowie.
Niestety ograniczają nas teraz środki. Wynajem mieszkania trochę kosztuje a do tego dziecko, papierosy Adama, samochód... Chyba tylko brak pieniędzy trzyma nas w tym domu.
Mała Asia właśnie się obudziła, wierzga w brzusiu jak mały koziołek, do tego chyba znów ma czkawkę. Czas się położyć, aby miała więcej miejsca na wygibasy :) Ciekawe czy Adam się dziś zjawi.
Adam przywiózł matę edukacyjną... super, to już 3. Powoli zaczyna brakować miejsca na te wszystkie rzeczy... mało kto może pozwolić sobie w domu na 3 wózki, 4 foteliki, 2 bujaczki, 3 maty, kilka sporych toreb ubranek ( nie liczę tu tych które mam już w komodzie na pierwsze miesiące) 2 łóżeczka ( czekamy na trzecie) chyba 6 kołderek w różnych rozmiarach i jeszcze wielu wielu rzeczy o których nawet teraz nie pamiętam. I gdzie to teraz porozdawać?
Przyszła mi dziś koszula na pobyt w szpitalu i jestem bardzo zawiedziona. Wzór jest ok, bardzo intensywne kolory, ale uszycie już pozostawia wiele do życzenia. Z rękawów wystają jakieś nitki i mam wrażenie że zaraz wszystko się rozerwie, poza tym bardzo dziwnie się marszczą. Długość miała być przed kolano, okazało się że jest za, w obwodzie zmieszczę się 2 razy.... Na metce rozmiar S ale jak dla mnie to L lub nawet XL. Dokładnie zobaczę czy da się ją jakoś przerobić, a jeżeli nie to wznowię poszukiwania. A tak wgl. to koszula naprawdę jest konieczna w szpitalu? Jakieś bawełniane szerokie spodenki nie wchodzą w grę? Rozumiem że musi być przewiew żeby się rana szybko goiła no ale przecież mogę np. obciągać te spodnie do połowy nóg kiedy leżę w łóżku czy coś w tym stylu. Podkłady, wygodne i konieczne, czy wystarczą tylko jakieś bardziej chłonne podpaski?
Mam wiele obaw co do pobytu w szpitalu. Z moim szczęściem trafię zapewne na najgorszą położną pod słońcem i boję się że nie będę dawała sobie rady z maleństwem, bo nigdy jeszcze nie zajmowałam się dziećmi i nie mam nawet pojęcia jak zmienic pieluszkę, żeby czasem nie zrobić krzywdy dziecku.
Coraz częściej myślę o usamodzielnieniu się. Mieszkamy teraz z moimi rodzicami i czuję że jeżeli się od nich nie oderwę to nigdy nie stanę się prawdziwą kobietą. Nie cierpię robić czegokolwiek w domu bo cały czas czuję za plecami oddech matki i pouczanie że to mam robić tak a to inaczej... Nawet przygotowując śniadanie dla Adama zawsze się wtrąca. Gdy chcę przygotować coś do jedzenia samej zawsze jest " zostaw ja to zrobie bo zaraz cos zepsujesz i będzie do wyrzucenia" A na koniec słyszę tylko " nic nie robisz w tym domu, jak ty sobie kiedyś sama poradzisz" Nie zauważa tylko tego że to właśnie ona nie daje mi się usamodzielnić. Gdybym coś zrobiła źle to na nast. raz bym się poprawiła. Człowiek uczy się przecież na błędach. Gdy praktycznie cały miesiąc przemieszkałam poza domem to radziłam sobie bardzo dobrze. Zawsze zrobiłam sobie jakiś obiad... może niezbyt wyszukany bo nie było mnie na takowe stać, ale jakieś spaghetti, czy kotlety z piersi, lub jakieś warzywa na patelni i sałatki wychodziły mi bardzo dobrze. Poza tym trochę sobie dorabiałam, to jaki jakaś ankieterka, to jakieś ulotki (nie miałam 18 lat wiec o prawdziwej pracy nie było mowy) Miałam też czas spotkać się ze znajomymi i posprzątać w mieszkaniu.
Boję się że gdy pojawi się dziecko moja matka będzie nadal dominować i będzie chciała mnie we wszystkim wyręczać bo przecież ona zrobi to lepiej i sprawniej ( 3 dzieci zobowiązuje) a ja na koniec usłyszę że zachciało mi się dzieci a teraz zajmować się nie ma już kto i wszystko jest na jej głowie.
Niestety ograniczają nas teraz środki. Wynajem mieszkania trochę kosztuje a do tego dziecko, papierosy Adama, samochód... Chyba tylko brak pieniędzy trzyma nas w tym domu.
Mała Asia właśnie się obudziła, wierzga w brzusiu jak mały koziołek, do tego chyba znów ma czkawkę. Czas się położyć, aby miała więcej miejsca na wygibasy :) Ciekawe czy Adam się dziś zjawi.
poniedziałek, 17 listopada 2014
NO TO KOPIEMY
Moja maleńka jest strasznie ruchliwa. Cały czas przekręca się, wierci i kopie. Najmniej przyjemnym uczuciem jest wciskanie nóżek pod żebra i kopanie w pęcherz. Ahhh nie mogę się do tego przyzwyczaić. Czy czkawka dzidziusia jest wyczuwalna przez matkę? Dość często czuję pulsacyjne ruchy w jednym miejscu i do tego dosyć regularne. Coś w stylu bicia serca.To może być czkawka?
Mam też wrażenie jakbym czuła smyranko paluszkami. Takie strasznie delikatne, czymś bardzo malutkim, i niby łagodne to jednak wyczuwalne. Dosłownie jakby coś tam w środku mnie głaskało.
Maleńka rośnie, domaga się duużo jedzenia. Od tygodnia marzyła mi się cola. Wiem że bardzo niezdrowa, ale w niewielkich ilościach dzieciaczkowi nie zaszkodzi. W końcu zaspokoiłam swe pragnienie :)
Pojechałam dziś z Adamem do miasta. Kupiłam dla mojej kruszynki 2 pary skarpetek, 2 pajacyki, body z długim rękawkiem, i ciepłą bluzeczkę z długim rękawkiem. za wszystko zapłaciłam ok. 15 zł. :) Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu :) Oczywiście dla siebie też znalazłam bluzeczkę, ale mam zamiar zostawić ją na po ciąży, bo jest z materiału który może mi się rozciągnąć a nie chciałabym jej zbyt szybko wyrzucić bo naprawdę jest bardzo ładna i wygląda jak nowa a zapłaciłam za nią jedyne 2,5 zł :) Widziałam też cudowny sweterek dla Adama ale w ostateczności go nie wzięłam bo nie wiedziałam czy mu się spodoba. Teraz żałuję bo 2,50 to nie pieniądz a w domu by się na pewno nie zmarnował.
Jestem bardzo podekscytowana że już za około 2 miesiące zobaczę moje maleństwo. Tak bardzo chciałabym już móc ją przytulić, ubrać, patrzeć jak śpi. Nigdy nie przepadałam za takimi malutkimi dziećmi i teraz również chyba nie potrafiłabym zająć się cudzym maleństwem, ale kiedy patrzę na mój brzuszek i wiem że właśnie tam rozwija się taka mała ja nie mogę przestać się cieszyć :)
Zrobiłam już chyba ostateczną listę czego jeszcze potrzebuję dla malutkiej Asi i widzę że zostały do kupienia już tylko kosmetyki, pieluszki, buteleczki. Co do ubranek to chyba wszystko co potrzebne już mam, ale gdy znajdę coś ładniutkiego i nie drogiego to oczywiście nie pogardzę :)
Ważę już chyba 50 kg. Jak dla mnie ta waga jest kosmiczna. Tyję coraz bardziej a jeszcze 2 miesiące ! Jeżeli dobiję do 60 to chyba się załamię. Mam jednak nadzieję że szybko wrócę do swej dawnej wagi i figury. Asia waży już prawie 1,5 kg. :) Mam problemy ze spaniem. Ciężko mi się wygodnie ułożyć. Moja wanna wydaje mi się teraz taka maleńka. Nie wiem jak Adam się w niej mieści. Ciężko mi się podnieść z lóżka. Po jedzeniu muszę od razu się polożyć żeby wszystko mi się "uleżało". Już czuję uroki ostatniego trymestru.
Mam też wrażenie jakbym czuła smyranko paluszkami. Takie strasznie delikatne, czymś bardzo malutkim, i niby łagodne to jednak wyczuwalne. Dosłownie jakby coś tam w środku mnie głaskało.
Maleńka rośnie, domaga się duużo jedzenia. Od tygodnia marzyła mi się cola. Wiem że bardzo niezdrowa, ale w niewielkich ilościach dzieciaczkowi nie zaszkodzi. W końcu zaspokoiłam swe pragnienie :)
Pojechałam dziś z Adamem do miasta. Kupiłam dla mojej kruszynki 2 pary skarpetek, 2 pajacyki, body z długim rękawkiem, i ciepłą bluzeczkę z długim rękawkiem. za wszystko zapłaciłam ok. 15 zł. :) Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu :) Oczywiście dla siebie też znalazłam bluzeczkę, ale mam zamiar zostawić ją na po ciąży, bo jest z materiału który może mi się rozciągnąć a nie chciałabym jej zbyt szybko wyrzucić bo naprawdę jest bardzo ładna i wygląda jak nowa a zapłaciłam za nią jedyne 2,5 zł :) Widziałam też cudowny sweterek dla Adama ale w ostateczności go nie wzięłam bo nie wiedziałam czy mu się spodoba. Teraz żałuję bo 2,50 to nie pieniądz a w domu by się na pewno nie zmarnował.
Jestem bardzo podekscytowana że już za około 2 miesiące zobaczę moje maleństwo. Tak bardzo chciałabym już móc ją przytulić, ubrać, patrzeć jak śpi. Nigdy nie przepadałam za takimi malutkimi dziećmi i teraz również chyba nie potrafiłabym zająć się cudzym maleństwem, ale kiedy patrzę na mój brzuszek i wiem że właśnie tam rozwija się taka mała ja nie mogę przestać się cieszyć :)
Zrobiłam już chyba ostateczną listę czego jeszcze potrzebuję dla malutkiej Asi i widzę że zostały do kupienia już tylko kosmetyki, pieluszki, buteleczki. Co do ubranek to chyba wszystko co potrzebne już mam, ale gdy znajdę coś ładniutkiego i nie drogiego to oczywiście nie pogardzę :)
Ważę już chyba 50 kg. Jak dla mnie ta waga jest kosmiczna. Tyję coraz bardziej a jeszcze 2 miesiące ! Jeżeli dobiję do 60 to chyba się załamię. Mam jednak nadzieję że szybko wrócę do swej dawnej wagi i figury. Asia waży już prawie 1,5 kg. :) Mam problemy ze spaniem. Ciężko mi się wygodnie ułożyć. Moja wanna wydaje mi się teraz taka maleńka. Nie wiem jak Adam się w niej mieści. Ciężko mi się podnieść z lóżka. Po jedzeniu muszę od razu się polożyć żeby wszystko mi się "uleżało". Już czuję uroki ostatniego trymestru.
czwartek, 13 listopada 2014
URODZINY
Dziś byłam na wizycie u mojej gin. Moje maleństwo rozwija się prawidłowo i już wchodzimy w 30 tydz. :) Mam nadzieję ze już do konca wszystko bedzie w porządku. :)
Dziś moje urodziny, które niestety spedzam sama. Adam nawet o nich nie pamieta. Rano zawiózł mnie do lekarza, poźniej gdzieś pojechał, wrócił pomóc mojemu ojcu naprawiać auto i po jakiś 20 min. spędzonych ze mna pojechał. Pragnęłam żeby chociaż tego jednego dnia spędził ze mną normalnie czas, ale niestety tak się nie stało. Prosiłam go by został, ale przecież wszystko inne jest ważniejsze. Prawdopodobnie nie bedzie go też na noc. Powiedział tylko że może przyjedzie na chwile wieczorem, ale zawsze gdy tak mówi i tak go nie ma.
Poszukuję jakiś ciepłych ubranek dla mojej gwiazdeczki, ale ciężko jest mi cokolwiek znaleźć. Ahhh... jak chciałabym pobuszować po lumpeksach, ale z Adamem nigdy nie ma czau. Zawsze mu sie gdzies spieszy.
Czekam na ten naprawdę dobry czas, ale już wątpię że wszystko będzie w porządku. Zawsze gdy myśle że coś już się rusza, że coś już się polepsza, zaraz znów się psuje. Moje nadzieje maleją.
Dziś moje urodziny, które niestety spedzam sama. Adam nawet o nich nie pamieta. Rano zawiózł mnie do lekarza, poźniej gdzieś pojechał, wrócił pomóc mojemu ojcu naprawiać auto i po jakiś 20 min. spędzonych ze mna pojechał. Pragnęłam żeby chociaż tego jednego dnia spędził ze mną normalnie czas, ale niestety tak się nie stało. Prosiłam go by został, ale przecież wszystko inne jest ważniejsze. Prawdopodobnie nie bedzie go też na noc. Powiedział tylko że może przyjedzie na chwile wieczorem, ale zawsze gdy tak mówi i tak go nie ma.
Poszukuję jakiś ciepłych ubranek dla mojej gwiazdeczki, ale ciężko jest mi cokolwiek znaleźć. Ahhh... jak chciałabym pobuszować po lumpeksach, ale z Adamem nigdy nie ma czau. Zawsze mu sie gdzies spieszy.
Czekam na ten naprawdę dobry czas, ale już wątpię że wszystko będzie w porządku. Zawsze gdy myśle że coś już się rusza, że coś już się polepsza, zaraz znów się psuje. Moje nadzieje maleją.
sobota, 8 listopada 2014
SZCZĘŚCIE! CZY NA DŁUGO?
Coraz lepiej układa mi się z Adamem. Ostatnie dni były naprawdę udane. Rozmawiał ze mną, wygłupiał się, wracał na noc do domu. Dosyć często jak na zaistniałą sytuację kochaliśmy się. Mogę nawet powiedzieć że widzę jak szykuje się już do roli tatusia, bo chętnie rozczesuje mi włosy i zaplata warkocz. :)
Mamy już imię dla naszej kruszynki! Wybraliśmy je razem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ucieszyłam się, że zrobiliśmy to wspólnie. Wcześniej przecież nawet nie chciał o tym słyszeć. Zadecydowaliśmy, że nasza maleńka będzie miała na imię Joanna. Zawsze podobało mi się to imię i gdy Adam je zaproponował, nie chciałam już więcej wymyślać i przystaliśmy na nim :) Mama cały czas mąci mi jeszcze w głowie nad imieniem Alicja. Imię ładne, nawet bardzo, ale znam taką jedną Alkę, która jest po prostu tępa i boję się że moja malutka też mogłaby taka być. Ja wiem że to w żaden sposób się nie łączy, ale chyba każdy tak już ma, że pewne imię kojarzy mu się z jakąś osobą i to czy ono nam się podoba czy nie, w dużej mierze zależy od charakteru i zachowania tej właśnie osoby. Co do Asi, nie mam żadnych zastrzeżeń :)
Adam gdy dzwoni i pyta o dzidzie nazywa ją już po imieniu :) To takie słodkie :)
Będziemy mieli nowe łóżeczko. Mogłam wybrać sobie sama jakie mi się najbardziej podoba i zdecydowałam na coś takiego:
Urzekły mnie te zdobienia :)
Kolejna wizyta u gin. już za niecały tydzień. Znów zobaczę moje maleństwo :)
Adama nie ma teraz od 2 dni. Strasznie już za nim tęsknie i Asia chyba też bo strasznie się wierci, a przy tatusiu zawsze jest taka spokojna.Adam więcej mi teraz mówi, więc wiem jaka jest sytuacja i gdzie się podziewa. Mam nadzieje że lada chwila pojawi się w drzwiach z tym swoim powalającym uśmiechem :) Bardzo źle śpi mi się bez niego, mimo iż czasami zabiera mi wszystkie poduszki i kołdrę, jednak mi go brakuje.
Mamy już imię dla naszej kruszynki! Wybraliśmy je razem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ucieszyłam się, że zrobiliśmy to wspólnie. Wcześniej przecież nawet nie chciał o tym słyszeć. Zadecydowaliśmy, że nasza maleńka będzie miała na imię Joanna. Zawsze podobało mi się to imię i gdy Adam je zaproponował, nie chciałam już więcej wymyślać i przystaliśmy na nim :) Mama cały czas mąci mi jeszcze w głowie nad imieniem Alicja. Imię ładne, nawet bardzo, ale znam taką jedną Alkę, która jest po prostu tępa i boję się że moja malutka też mogłaby taka być. Ja wiem że to w żaden sposób się nie łączy, ale chyba każdy tak już ma, że pewne imię kojarzy mu się z jakąś osobą i to czy ono nam się podoba czy nie, w dużej mierze zależy od charakteru i zachowania tej właśnie osoby. Co do Asi, nie mam żadnych zastrzeżeń :)
Adam gdy dzwoni i pyta o dzidzie nazywa ją już po imieniu :) To takie słodkie :)
Będziemy mieli nowe łóżeczko. Mogłam wybrać sobie sama jakie mi się najbardziej podoba i zdecydowałam na coś takiego:
Urzekły mnie te zdobienia :)
Kolejna wizyta u gin. już za niecały tydzień. Znów zobaczę moje maleństwo :)
Adama nie ma teraz od 2 dni. Strasznie już za nim tęsknie i Asia chyba też bo strasznie się wierci, a przy tatusiu zawsze jest taka spokojna.Adam więcej mi teraz mówi, więc wiem jaka jest sytuacja i gdzie się podziewa. Mam nadzieje że lada chwila pojawi się w drzwiach z tym swoim powalającym uśmiechem :) Bardzo źle śpi mi się bez niego, mimo iż czasami zabiera mi wszystkie poduszki i kołdrę, jednak mi go brakuje.
poniedziałek, 3 listopada 2014
SZPITAL I NADZIEJE NA LEPSZE JUTRO
Tak jak pisałam stawiłam się dziś do szpitala. Trafiłam na bardzo miłego lekarza, który mimo jakiegoś zebrania poświęcił mi czas i sam zaprowadził mnie na USG i dokładnie wszystko wytłumaczył.
Badanie robiła mi już inna specjalistka. Z tego co się okazało na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku i wcale nie muszę przebywać w szpitalu. Sprawdziła czy do dzieciątka przepływa odpowiednia ilość pokarmu i okazało się, że tak. Mimo złego wyglądu mojego łożyska nie ma jak na razie żadnych powodów do obaw. Słysząc te słowa bardzo się ucieszyłam. Powiedziała tylko że ten przepływ należy co jakiś czas sprawdzać i żebym liczyła już ruchy płodu, ale z tym nie ma żadnego problemu bo dzidzia stale się rusza.
Wizyta za 10 dni, więc zobaczymy jak to moje maleństwo się tam rozwija :)
Relacje z Adamem nie zapeszając polepszyły się trochę. Był sex. W końcu ! Tak bardzo mi go brakowało, że rozkosz była nieziemska. :) Mam nadzieję że dziś też coś się wydarzy :)
Niestety nie mógł jechać ze mną do szpitala, ale gdy wróciłam do domu to wpadł na chwilę dowiedzieć się co i jak.
Pisałam też wcześniej że nie był zadowolony z dziewczynki, ale widzę że jego nastawienie już się trochę zmienia. Mówiłam mu że pokocha również ją i że będzie jego oczkiem w głowie, ale wtedy strasznie wzburzał się że podważam tego zdanie, bo przecież to on czuje a nie ja. Juz nic się nie odzywałam.
Teraz mówił że wszyscy mówią mu że córeczki lgną do tatusiów i kochają ich bardziej niż mamusie i stwierdził, ze też bardzo będzie kochał i już kocha swoją maleńką pociechę. Kiedy powiedziałam mu że przecież mówiłam do niego to samo, to tylko wymyślił jakiś głupawy wykręt żeby nie było że miałam rację ;) Powiedział nawet, że jeżeli malutka będzie chciała to kupi jej kucyka, lub co tam innego sobie zamarzy :) Bardzo cieszę się z takiego obrotu spraw i mam nadzieję że to nie jest tylko jakis przejściowy etap, ale że tak już będzie zawsze :)
Byliśmy wczoraj u rodziców Adama bo mieli tam jakieś rzeczy dla dzieciątka. I powiem wam MAMY JUŻ 3 WÓZKI I 4 FOTELIKI SAMOCHODOWE a jeszcze do tego ma chyba dojść kolejny wózek. Tato Adama koniecznie chce nam zrobić nowe łóżeczko. Wiec też będą aż 3 jak nie 4 bo ktoś Adamowi miał jeszcze jakieś dać ;D Śmialiśmy się że jeszcze zarobimy na tym dzidziusiu jak tak dalej pójdzie, bo w koncu zaczniemy sprzedawać te wszystkie rzeczy :) Był tam też chyba jakiś bujaczek, 2 foteliki samochodowe, kolejny już przewijak, sporo ubranek, ale gdy oglądałam to takich malutkich było niewiele (większość na 3-6 miesięcy) widziałam też rożek, ale niezbyt ładny, misie, tetrowe pieluszki i jakieś drobne kosmetyki dla dzidziusia oczywiście z ważną datą przydatności.
Wracając ze szpitala odwiedziłam 2 lumpeksy. W jednym kupiłam za 15 zł. błękitny sweterek z H&M i mimo iż w rozmiarze xs to spokojnie jeszcze mieści mi się w nim brzusio. W drugim lumpku dziś wszystko było po 2 zł! Kupiłam jeszcze jeden błękitny sweterek też chyba z H&M ale całkowicie różni się krojem. Zgarnęłam dla siebie jeszcze granatową bluze, również z H&M ale niestety nie pochodzę w niej na razie zbyt długo bo już dosyć opina się na brzuszku, więc będzie musiała poczekać aż urodzi się dzieciaczek. Dla mojego małego ptysia wygrzebałam śliczne spodenki z kubusiem puchatkiem, bluzeczkę z jakimś zajączkiem, pajacyk ze ślicznymi stopkami, różowe i granatowe body z długimi rękawkami. Wiem że może granat niekoniecznie pasuje do dziewczynki, ale nie mogłam się oprzeć :)
Mam nadzieję że wszystko będzie się układać, że Adam faktycznie będzie kochał nasze maleństwo, zacznie zwracać na mnie większą uwagę, będzie się ze mną kochał i kochał mnie jak dawniej, oraz co najważniejsze dzidzia będzie rozwijała się prawidlowo i już bez żadnych komplikacji. :)
Badanie robiła mi już inna specjalistka. Z tego co się okazało na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku i wcale nie muszę przebywać w szpitalu. Sprawdziła czy do dzieciątka przepływa odpowiednia ilość pokarmu i okazało się, że tak. Mimo złego wyglądu mojego łożyska nie ma jak na razie żadnych powodów do obaw. Słysząc te słowa bardzo się ucieszyłam. Powiedziała tylko że ten przepływ należy co jakiś czas sprawdzać i żebym liczyła już ruchy płodu, ale z tym nie ma żadnego problemu bo dzidzia stale się rusza.
Wizyta za 10 dni, więc zobaczymy jak to moje maleństwo się tam rozwija :)
Relacje z Adamem nie zapeszając polepszyły się trochę. Był sex. W końcu ! Tak bardzo mi go brakowało, że rozkosz była nieziemska. :) Mam nadzieję że dziś też coś się wydarzy :)
Niestety nie mógł jechać ze mną do szpitala, ale gdy wróciłam do domu to wpadł na chwilę dowiedzieć się co i jak.
Pisałam też wcześniej że nie był zadowolony z dziewczynki, ale widzę że jego nastawienie już się trochę zmienia. Mówiłam mu że pokocha również ją i że będzie jego oczkiem w głowie, ale wtedy strasznie wzburzał się że podważam tego zdanie, bo przecież to on czuje a nie ja. Juz nic się nie odzywałam.
Teraz mówił że wszyscy mówią mu że córeczki lgną do tatusiów i kochają ich bardziej niż mamusie i stwierdził, ze też bardzo będzie kochał i już kocha swoją maleńką pociechę. Kiedy powiedziałam mu że przecież mówiłam do niego to samo, to tylko wymyślił jakiś głupawy wykręt żeby nie było że miałam rację ;) Powiedział nawet, że jeżeli malutka będzie chciała to kupi jej kucyka, lub co tam innego sobie zamarzy :) Bardzo cieszę się z takiego obrotu spraw i mam nadzieję że to nie jest tylko jakis przejściowy etap, ale że tak już będzie zawsze :)
Byliśmy wczoraj u rodziców Adama bo mieli tam jakieś rzeczy dla dzieciątka. I powiem wam MAMY JUŻ 3 WÓZKI I 4 FOTELIKI SAMOCHODOWE a jeszcze do tego ma chyba dojść kolejny wózek. Tato Adama koniecznie chce nam zrobić nowe łóżeczko. Wiec też będą aż 3 jak nie 4 bo ktoś Adamowi miał jeszcze jakieś dać ;D Śmialiśmy się że jeszcze zarobimy na tym dzidziusiu jak tak dalej pójdzie, bo w koncu zaczniemy sprzedawać te wszystkie rzeczy :) Był tam też chyba jakiś bujaczek, 2 foteliki samochodowe, kolejny już przewijak, sporo ubranek, ale gdy oglądałam to takich malutkich było niewiele (większość na 3-6 miesięcy) widziałam też rożek, ale niezbyt ładny, misie, tetrowe pieluszki i jakieś drobne kosmetyki dla dzidziusia oczywiście z ważną datą przydatności.
Wracając ze szpitala odwiedziłam 2 lumpeksy. W jednym kupiłam za 15 zł. błękitny sweterek z H&M i mimo iż w rozmiarze xs to spokojnie jeszcze mieści mi się w nim brzusio. W drugim lumpku dziś wszystko było po 2 zł! Kupiłam jeszcze jeden błękitny sweterek też chyba z H&M ale całkowicie różni się krojem. Zgarnęłam dla siebie jeszcze granatową bluze, również z H&M ale niestety nie pochodzę w niej na razie zbyt długo bo już dosyć opina się na brzuszku, więc będzie musiała poczekać aż urodzi się dzieciaczek. Dla mojego małego ptysia wygrzebałam śliczne spodenki z kubusiem puchatkiem, bluzeczkę z jakimś zajączkiem, pajacyk ze ślicznymi stopkami, różowe i granatowe body z długimi rękawkami. Wiem że może granat niekoniecznie pasuje do dziewczynki, ale nie mogłam się oprzeć :)
Mam nadzieję że wszystko będzie się układać, że Adam faktycznie będzie kochał nasze maleństwo, zacznie zwracać na mnie większą uwagę, będzie się ze mną kochał i kochał mnie jak dawniej, oraz co najważniejsze dzidzia będzie rozwijała się prawidlowo i już bez żadnych komplikacji. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)